W grudniu udało mi się wykończyć następujące produkty:
- Eva Natura szampon do włosów osłabionych, wypadających, łamliwych. Kupiłam do zmywania olejów mając też nadzieję, że przyhamuje wypadanie włosów. Byłam z niego zadowolona (to moja druga butelka), zapach czarnej rzepy mi nie przeszkadza. Teraz zamierzam przerzucić się na Babydream, a jedynie od czasu do czasu będę używać szamponów z SLES. Wiedzę na temat pielęgnacji włosów czerpię głównie z bloga Jak dbać o długie włosy?
- AA Nawilżająco-relaksujący żel do mycia ciała o zapachu Creme Brulee - fajny żel, zapach według mnie świetnie oddany, bardzo smakowity :)
- Verona oliwkowy żel do mycia ciała o właściwościach antycellulitowych - dostałam, sama bym go nie kupiła, bo zapach miał dość mdły, a w działanie antycellu oczywiście nie uwierzyłam.
- Vichy CELLUDESTOCK Zaawansowana kuracja zwalczająca cellulit i zbędne centymetry - również dostałam. Cellulit mi nie przeszkadza, uważam, że wszelkie kosmetyki tego typu głównie lekko wygładzają skórę, po prostu lubię je używać po prysznicu.
- Logona Ziemia wulkaniczna z olejem z patchouli - używałam jako maseczkę oczyszczającą nakładając na twarz na ok. 20 minut, mimo że jest przeznaczona do mycia twarzy/ciała/włosów. Ładnie rozjaśnia i oczyszcza cerę.
- Cetaphil DailyAdvance Ultra Hydrating Lotion - do nawilżania twarzy, miło go będę wspominać, poza tym był bardzo wydajny.
- Avene Triacneal - czyli ciąg dalszy kuracji kwasowej. Trochę złuszczył, trochę wysuszył :). Nie polubiłam go zbytnio, ciągle miałam wrażenie, że się w ogóle nie wchłania, tylko zastyga na twarzy tworząc dziwna warstwę - a nakładałam go niedużo; w większej ilości z kolei lubił się wałkować. Mam jeszcze jedną tubkę, ale chyba zostawię na jesień, a teraz przejdę na Glyco-A.
- Sally Hansen Insta-Dri Speed Dry Drops - wysuszacz lakieru do paznokci, kupiony dawno temu. Nie wysuszał szybko, pojawiały sie odgniecenia na lakierze, forma też nie przypadła mi do gustu - krople były tłuste i wcale nie wystarczała 1-2 na paznokieć, raczej 3-4.
- Seche Vite Dry Fast Top Coat - znany większości z was, ja się z nim niestety nie zaprzyjaźniłam. Mimo różnych modyfikacji nakładania kurczył mi lakier na wolnym brzegu paznokcia, a białe końcówki doprowadzały mnie do szału, bo wyglądały na wytarte. Miałam w planach notkę na jego temat pod tytułem "Lubię Seche Vite, ale Seche Vite nie lubi mnie". Natomiast rzeczywiście jest to najszybszy wysuszacz świata, wart wypróbowania - jest wiele osób, którym nic nie kurczy :)
Teraz zakupy:
- Kamill żele pod prysznic rabarbar-limeta i mleczko cytrynowe - chyba nie muszę już powtarzać, że żele pod prysznic to mój nałóg?
- Adidas żel pod prysznic Happy - w/w nałóg plus promocja w Rossmannie - ten zapach najbardziej mi się spodobał.
- Tołpa wyszczuplający krem-żel antycellulitowy - kupiony kilka dni temu w sklepie internetowym jako następca Celludestocka, tak samo jak leżący obok
- AVA aktywny koncentrat wyszczuplający. Właśnie pisząc tę notkę zauważyłam, ze Tołpa ma termin ważności do listopada 2011, a AVA - do grudnia 2011. Nie jestem jakąś fanatyczką i często używam kosmetyków, których data ważności upłynęła; zdaję sobie też sprawę z tego, że wyrażenie "najlepiej zużyć przed" oznacza, że mogę je używać później, ale uważam, że właścicielka sklepu powinna mnie o tym poinformować przed wysyłką. Nie był to duży wydatek, więc nie będę składać reklamacji, ale więcej zakupów w tym sklepie nie zrobię.
- Neutrogena Formuła Norweska krem do rąk bezzapachowy - lubię i to nie moja pierwsza tubka, ale coraz częściej skłaniam się ku kosmetykom naturalnym, więc raczej go więcej nie kupię. Sztyft ochronny też lubię, jest to częsty gratis do tego kremu.
- Ziaja pomarańczowy balsam do ust - dorzucony gratis do w/w Tołpy i Avy, być może w celu milczącego zadośćuczynienia za przeterminowane kosmetyki - ma datę ważności do czerwca 2012, więc chyba nawet zdążę zużyć :)
- Rimmel Match Perfection kremowy podkład w żelu - kupiony głównie pod wpływem entuzjastycznej opinii Urban, stwierdziłam że warto spróbować. Za mną dopiero dwa nałożenia - pierwsze nieudane (zupełnie zrolował mi się fluid przeciwsłoneczny Anthelios, więc postanowiłam najpierw go skończyć), drugie trochę lepsze (na Hyseac nakładał się dobrze, ale ja potrzebuję mocniejszego krycia, z Rimmelem zaczekam więc do wiosny)
- Rimmel Lasting Finish By Kate Lipstick - te pomadki pojawiły się na tylu blogach, że i ja uległam, kupując odcień 14, czyli beżowy nude.
- Farmona Herbal Care Szampon Skrzyp Polny - kolejny efekt lektury bloga Anwen
- Farmona Jantar Odżywka do włosów i skóry głowy - jak wyżej :) wcieram w skórę głowy po umyciu i mam nadzieję, że zaczną mi wyrastać baby-hair; kupiłam od razu dwie butelki.
- SVR Lysalpha Creme SPF 50 - kupiony już z myślą o cieplejszych dniach, najlepszy dla mnie filtr SPF 50 z dotychczas przetestowanych.
- Iwostin Purritin Rehydrin krem przywracający nawilżenie- następca Cetaphilu, mam nadzieję że mi przypadnie do gustu.
- Iwostin Purritin chusteczki oczyszczające - gratis do Rehydrinu, chyba mogą zastąpić tonik. W opakowaniu jest 14 sztuk, idealne na krótki wyjazd.
I dla wytrwałych czytelniczek oraz dla tych, które tylko przemknęły przez zdjęcia, a przy poniższym się na pewno zatrzymają, moje nowe lakierowe ślicznotki:
- a-england Tristam, Picture Polish Festival, Lynderella - Lucky Numbers, Thank Blue!, The Glittering Crowd, Connect The Dots, Ludurana Aurora Boreal - Supremo
- Colour Alike - Diskorelaks, Karamba, Zmierzch, Czysta Krew, Sensique Fantasy Glitter - Confetti, Essence ozdobne naklejki na paznokcie - kupione pod wpływem lusterka Em, też lubię śnieżynki :)
Tylko malować, malować :D
Kupiłam też zapas pokrzywy fix na trzy miesiące i piję co wieczór po dwie saszetki (baby-hair, nadchodźcie!) oraz 1 litr oleju lnianego Oleofarm - pomyślałam, że jak nie zniosę jego smaku, to zużyję do olejowania; co prawda czasem zapominam go wypić, ale dla mnie jest fascynująco gorzki w nietypowy sposób, za każdym razem mnie zadziwia :) może "lubię" to za duże słowo, ale piję z przyjemnością.
I to wszystko, mniej niż ostatnio, ale wciąż dużo do opisywania. Następny tak rozwlekły post - za miesiąc!
Świetne zakupy!
OdpowiedzUsuńA te lakiery...*.* Oddawaj! ;D
hi hi :)
UsuńNieźle Ci idzie zużywanie:D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tych brokatowych lakierów.Wyglądają cudnie.
Od dwóch tygodni stosuję Jantar, jednak mam problem z regularnością;) Zapominam lub zwyczajnie mi się nie chce...
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki Farmony. Aktualnie mam szampon z miłorzębem, stosuję co kilka dni jako alternatywę dla szamponów eko-naturalnych.
A jeśli chodzi o logonę, to chcę tooo! :D Od dawna się czaję i pewnie neibawem zakupię, bo już wielu pozytywnych opinii się naczytałam. Pewnie pięknie pachnie paczulką, ach... ;-)
Pozdrawiam!
Logonę kupiłam od razu dwie tubki, więc pod koniec drugiej trochę już byłam znudzona, lubię zmieniać. I nieco zbyt rzadka jak na maseczkę. Ale generalnie polecam :)
UsuńTrochę tego zużyłaś :D
OdpowiedzUsuńLakiery cuuudowne ^^
aleee cudne lakiery :D zazdroszczę każdego jednego ;D
OdpowiedzUsuńTez wcieram jantara, pije drozdze od ponad 2 miesiecy i faktycznie to dziala. Mam mnostwo malych antenek a wlosy rosna szybciej niz wczesniej :)
OdpowiedzUsuńLakiery *-*
OdpowiedzUsuń