Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

wtorek, 31 lipca 2012

Essence - Cherry Juice i podsumowanie czerwonego lipca

Ten lakier pochodzi z kolekcji limitowanej Essence z wiosny 2009, więc jest już trudno/nie/osiągalny. Kupiłam go na eBayu pod wpływem impulsu, nie potrafię się powstrzymać przed przejrzeniem całej oferty danego sprzedawcy i zazwyczaj coś dorzucam do koszyka.


Jak wskazuje nazwa kolekcji "Jelly baby", jest to żelek ;). Wygląda całkiem przyzwoicie już po jednej warstwie, ale ja lubię żelki, prześwitująca końcówka paznokcia mi nie przeszkadza.

jedna warstwa

Na wszystkich zdjęciach poza powyższym są dwie warstwy. Więcej nie da się nic o nim napisać :). Nie pamiętam, ile za niego zapłaciłam, zapewne dużo więcej niż powinnam, ale nie żałuję zakupu. Jest uroczy :).



Na koniec podsumowanie miesiąca. Jak pamiętacie, postanowiłam w lipcu malować paznokcie wyłącznie na czerwono, o czym napisałam tutaj. Pod koniec akcji byłam już trochę znużona, malowanie sprawiało mi mniejszą przyjemność niż zawsze, tęsknie oglądałam na blogach swatche w innym kolorze i generalnie chciało mi się odmiany. Ale wytrzymałam (nie licząc małej odskoczni w postaci biedronek)! Wnioski - po pierwsze przydałoby się częściej publikować postanowienia na blogu, bo wtedy się mobilizuję do ich dotrzymania. Po drugie - zastanowię się pięćdziesiąt razy i przeczytam ten post, jeśli najdzie mnie ochota na kupno czerwonego lakieru, zwłaszcza kremowego!
Nie pokazałam tu wszystkich lakierów, którymi w tym czasie malowałam - nie zawsze miałam czas na robienie zdjęć albo zdjęcia wychodziły tragiczne. Zostało 13 lakierów, których jeszcze nie pokazywałam; planowałam też zaprezentować kilka porównań, ale weekendowe upały kompletnie mnie zniechęciły do jakiejkolwiek aktywności. 
Lista czerwonych lakierów czekających na swoją chwilę: China Glaze Ruby Pumps i Ring in the Red, Sparitual Hot Blooded, Essie Silken Cord, Size Matters, Lolipop, New York Summer Hot Atomic Red, Vipera Jumpy 158, Bella Oggi Dynamic Nails 17, Colour Alike Cabernet Wine, Miasto grzechu, Czysta Krew, Kiko Wine Red Microglitter. Gdybyście chciały któryś z nich zobaczyć albo interesuje Was jakieś konkretne porównanie, piszcie w komentarzach. Tymczasem jednak od jutra rzucam się na inne kolory :D.

niedziela, 29 lipca 2012

Prezent otrzymuje...


Wszystko zostało opisane tutaj :). 
Zgłosiło się 17 osób zasypując mnie filmowymi propozycjami - część tytułów jest mi doskonale znana, część widziałam tak dawno temu, że już mało co pamiętam, kilka rekomendowanych przez Was zdążyłam już obejrzeć, pozostałe przede mną :). Poodpisywałam w tamtym poście na Wasze komentarze, więc zajrzyjcie, jeśli macie ochotę!
Spisałam Was według kolejności komentarzy, nadając numery od 1 do 17. Skorzystam ze strony random.org, zaraz wracam...

(po chwili)
Ze wstydem przyznaję się do nieumiejętności skopiowania obrazka z wynikiem, w przyszłości bardziej się postaram!

Szczęśliwy numerek to 9a kryje się pod nim  aniann
Przyślij mi proszę swój adres, mój e-mail widoczny jest w ramce obok :)

piątek, 27 lipca 2012

Biedronki nr 1


Moje pierwsze podejście do wzorków. Można się śmiać :D. Zainspirował mnie ten tutorial, wszystko wydawało się takie proste! Moje biedronki są asymetryczne, mają częściowo rozmazane kropki i błędne spojrzenia, ale i tak mi się podobają :). 
Użyte lakiery: Joko Brick Red, Models Own Black Magic, Golden Rose do zdobienia paznokci nr 106 i Miss Sporty lakier do końcówek french.


biedronki w drodze do pracy...


biedronki zaczynają weekend

czwartek, 26 lipca 2012

Joko - Brick Red

Mój pierwszy lakier Joko, pochodzi z kolekcji Find Your Color. Pędzelka szczerze nie znoszę i nie umiem nim malować, nie wiem więc co mnie podkusiło, żeby dokupić potem kolejne lakiery z tej firmy. Dwie warstwy.



Kolor kojarzy mi się bardzo biedronkowo, wieczorem planuję odstąpić delikatnie od mojego lipcowego postanowienia i domalować wzorek - mam nadzieję, że mi się uda i nie będę musiała od razu zmywać :).


Mimo niechęci do pędzelka ten akurat lakier budzi we mnie bardzo miłe wspomnienia - kupiłam go w Poznaniu, do którego pojechałam na koncert Portishead. To był drugi koncert tego zespołu w moim życiu i nadal mam nadzieję, że może jeszcze gdzieś, kiedyś...

środa, 25 lipca 2012

Kleancolor - Bite Me

Ten lakier to tańsza wersja kultowego China Glaze Ruby Pumps, a oprócz niższej ceny ma też inne zalety :). Dwie warstwy wyglądają świetnie - Ruby Pumps najlepiej wygląda po trzech; odcień czerwieni jest ciemniejszy i bardziej mi się podoba, poza tym nazwa jest super (zwłaszcza dla wielbicielek tematyki wampirycznej). W żelkowej, lecz dobrze kryjącej bazie pływa masa drobniutkiego srebrnego brokatu lub dużego shimmeru, zabijcie mnie, ale nie rozróżniam takich niuansów wykończeniowych - a może to synonimy? W każdym razie łatwo się zmywa tradycyjną metodą z wacikiem, bez trzymania pod folią. 
Na zdjęciach z warstwą Essie Good To Go - jedna wystarcza do idealnej gładkości.


Ze smutkiem przyznaję, że moje zdjęcia nie oddają jego urody :(, poniżej w sztucznym świetle wyszedł chyba najlepiej.


Lakiery Kleancolor (gdyby ktoś jeszcze nie wiedział) można kupić w tym sklepie. Są bardzo tanie, trzeba się jednak nastawić na pewien lakierowy rodzaj ruletki - nigdy do końca nie wiadomo, czy trafi nam się dokładnie to samo, co obejrzałyśmy na blogu. Daleko nie szukając - zdjęcia tego samego lakieru u hatsu-hinoiri oraz u The Wonderful Pinkness - one mają w swoich butelkach nieobecne u mnie czarne drobinki, którymi jedna z nich jest zachwycona, a druga już mniej :). Może coś się przypadkiem wysypało w czasie produkcji danej serii?


wtorek, 24 lipca 2012

Nubian Heritage - Coconut & Papaya Hand Cream

O kremach do rąk firmy Nubian Heritage przeczytałam na jakimś blogu - niestety już nie pamiętam, który to był. Zainteresowały mnie na tyle, że robiąc drugie zamówienie na iHerb wrzuciłam do wirtualnego koszyka trzy sztuki - dwa dla mnie, trzeci dla mojej mamy. Robienie iHerbowych zamówień bardzo wciąga - składy są w większości naturalne, ja osobiście bardzo lubię mieć kosmetyki niedostępne w Polsce (namiętnie kupowałam w The Body Shop, zanim wkroczyli do naszego kraju :)), ceny wielu produktów zachęcające, opłata za wysyłkę symboliczna - 4 USD: przesyłka jest wtedy nierejestrowana i zawsze z niepokojem wyczekuję awizo, ale nie ma ryzyka, nie ma zabawy...


Tubka zawiera 118 ml kremu, kosztuje 7,37 USD - w lutym tego roku to było na nasze ok. 24,80 PLN. Do kupienia tutaj. Konsystencja jest dość rzadka - jeśli wstrząsnę tubką, krem wesoło chlupocze i czasami przez to wydostaje się zbyt duża ilość. Zapach egzotyczny, bardzo przyjemny, z początku dość mocny, ale łagodnieje po kilkunastu minutach i absolutnie nie jest męczący. Krem szybko wsiąka w skórę dłoni nawilżając ją i lekko zmiękczając, pozostawiając bardzo delikatny film.


Skład:

Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Deionized Water, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Stearyl Alcohol (Palm Kernel) Ceteareth 20 (Emulsifying Wax), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter*, Vegetable Glycerin, Olea Europaea (Olive) Oil*, Essential Oil Blend, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Papain (Papaya Extract), Allantoin (Comfrey Root Extract), Lonicera Caprifolium (Honeysuckle) Flower (and) Lonicera Japonica (Japanese Honeysuckle) Flower extract, Cocos Nucifera (Coconut) Milk, Vanilla Bean Extract.
*Certified Organic Ingredient



Latem nie mam dużych problemów ze skórą dłoni (skórki to co innego...), powinnam może oceniać działanie kremów wyłącznie zimą, kiedy ujemna temperatura robi mi z dłoni kompletną masakrę; mogę jednak spokojnie wystawić temu kosmetykowi wysoką ocenę - nie ma dla mnie wad :). Stopniowo staram się wymieniać swoje kosmetyki na naturalne i używając tego - cieszę się z faktu, że nie wcieram w dłonie żadnej chemii. To fajny nawilżacz, o moim drugim kremie z tej firmy - bardziej odżywczym, napiszę innym razem.
Jeśli zainteresowały Was kosmetyki Nubian Heritage, a byłoby to Wasze pierwsze zamówienie na iHerb, mój kod promocyjny DAT641 obniża kwotę zakupów o 5 USD :).


sobota, 21 lipca 2012

Rimmel - Double Decker Red




Albo w wyniku malowania paznokci od trzech tygodni wyłącznie na czerwono mój  mózg sfiksował i błędnie rozpoznaje odcienie, albo w wyniku lakieromaniactwa zaczęłam rozpoznawać więcej rodzajów czerwieni - kilka lakierów kupionych dość dawno temu pamiętam na paznokciach zupełnie inaczej, niż gdy nakładam je teraz. Stawiam na to drugie; kiedyś klasyfikacja była prosta - czerwień jasna, czerwień ciemna = bordo i to w sumie wszystko. A teraz, to same wiecie :) - właściwie każdy mój czerwony lakier jest inny i nadal mi mało...


Rimmel stworzył lakier w odcieniu londyńskich autobusów piętrowych - na 99% nie planuję już nigdy wycieczki do Londynu, więc nie będzie bezpośredniego porównania, ale chyba im się udało. Wykończenie jest półżelkowe, po dwóch warstwach nadal lekko prześwitują mi końcówki.


Znam jedną piosenkę, w której pojawia się double-decker bus - jeśli jej nie znacie, a macie ochotę posłuchać obrzydliwie naiwno-romantycznego tekstu, proszę bardzo:


czwartek, 19 lipca 2012

Colour Alike - Burgundy Alike


Lakier z kolekcji podstawowej colouralików. Najfajniejsze jest w nim to, że kryje idealnie już po jednej warstwie. Dziś malowałam paznokcie właściwie tuż przed wyjściem z domu, więc Burgundy Alike i Essie Good To Go bardzo mi się przydały (na zdjęciach bez topu). Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, lakier można kupić tutaj.




Pozostając w klimacie dołującej muzyki z poprzedniej notki - znacie Iliketrains? Ja usłyszałam ich pierwszy raz na OFF Festivalu w 2007 roku. Pierwsze dźwięki i głos wokalisty utkwiły w mojej duszy i już tam zostały, absolutnie mój klimat :). Na Youtube nie znalazłam videoclipu, który chciałam pokazać, można go zobaczyć tutaj - warto obejrzeć i posłuchać!

wtorek, 17 lipca 2012

Pożyczone od Mamy: China Glaze - Hey Sailor

Obudziłam się dziś zdołowana bez żadnej konkretnej przyczyny. Poziom serotoniny ujemny, ilość endorfin zero...najchętniej zwinęłabym się w kłębek na podłodze słuchając Joy Division, Bauhaus, The Cure, Closterkeller, Variete itp. Ponieważ jednak trzeba być w życiu twardym i należy chodzić do pracy - choćby w celu zarobienia na wrześniowy urlop, nici z leżenia i dołowania się - wstaję, szykuję się do wyjścia, na paznokcie wrzucam ożywiającą czerwień z kolekcji Anchors Away.


Proszę, ignorujcie moje obgryzione skórki - nie mogę się pozbyć tego paskudnego nałogu zwłaszcza w czasie oglądania filmów, a zaczęłam już oglądać Wasze propozycje z poprzedniego posta...

Lakier należy do mojej Mamy, ostatnio zrobiłyśmy wymianę - pożyczyłam jej kilka moich lakierów, a ona dała mi swój mały zbiorek. Lubię lakiery, które nakładają się idealnie równomiernie i właściwie już jedna warstwa wygląda całkiem przyzwoicie - dowód na poniższym zdjęciu, jedynie końcówki leciutko prześwitują. Na pozostałych zdjęciach dwie warstwy.

jedna warstwa 

Moja Mama zaopatruje się w kosmetyki przede wszystkim w Sephorze, próbuję to zmienić zamawiając dla niej przez internet. Kiedy chce jakiś nowy lakier, podsyłam jej kilkanaście swatchy danego koloru - spośród rozmaitych czerwieni wybrała właśnie Hey Sailor :)




Skoro już jestem poniekąd w tematyce marynarskiej, polecam solową płytę Spiętego "Antyszanty". Świetne są zwłaszcza teksty, zastanawiające i wieloznaczne - mogę dany utwór przesłuchać piętnaście razy, a za szesnastym odkryć nowy sens jakiejś frazy. To mój ulubiony utwór z tej płyty:





piątek, 13 lipca 2012

Prezent ode mnie dla jednej z Was :)

Witam w piątek trzynastego! To idealny dzień na moje rozdanie, do którego się przymierzałam od dłuższego czasu. Chciałabym bardzo podziękować za to, że czytacie moje posty, za wszystkie komentarze. 
Dziękuję :-* :)
Jedna z Was - spośród obecnych publicznych obserwatorów - otrzyma ode mnie mały upominek:


- trzy lakiery Essence z limitki A New League: Tommy's Favorite Green, Too Blue To Be True, My Retro Jacket's Red
- lakier China Glaze I'm Not Lion
- lakier Wibo Color Power nr 4
wszystkie lakiery są nowe, kupione przeze mnie i nieotwierane przeze mnie - nie dam głowy za klientelę/personel Rossmanna i Transdesign
- dodatkowo garść próbek aptecznych kosmetyków nieobecnych na zdjęciu, totalny mix-niespodzianka.

Jeśli jesteś moim dotychczasowym publicznym obserwatorem i chcesz wziąć udział w losowaniu powyższej gromadki, zostaw komentarz pod tym postem - poleć mi jakiś film do obejrzenia, np. coś, co obejrzałaś ostatnio i utkwiło Ci w pamięci, albo film twoim zdaniem must-see, albo film, do którego wciąż możesz wracać...Wystarczy tytuł, chociaż będzie mi miło przeczytać coś więcej na temat. Ale nikt nie musi się specjalnie produkować, chcę tę jedną osobę wylosować.

Komentarze można zostawiać do 27 lipca, później w ciągu paru dni wylosuję jedną osobę i ogłoszę wynik.
Można zaczynać :)

niedziela, 8 lipca 2012

Bioderma Photoderm Mineral SPF 50+/UVA 22

Lato pokazuje nam ostatnio szczyt swoich  możliwości. Niektórzy mają długie wakacje, inni czekają na krótkie urlopy; coraz częściej  w moich statystykach widzę wyszukiwanie kremów z filtrami przeciwsłonecznymi, prezentuję więc kolejny apteczny filtr - tym razem mineralny. 


Kupiłam go na mój zeszłoroczny urlop na Zakynthos, skuszona relacją ceny do pojemności - ok. 65 PLN za 100 g. Przeznaczyłam go wyłącznie do twarzy (choć zalecany jest również do ciała), więc w porównaniu do typowych tubek 50 ml cena jest całkiem przyzwoita.


Kilka słów od producenta (źródło: bioderma.com):
• Zawiera w 100% filtr mineralny
• Zapewnia ochronę komórkową dzięki patentowi BIOprotection®
• Doskonały do skóry alergicznej, atopowej, po zabiegach dermatologii estetycznej
• Bardzo lekka, ułatwiająca aplikację konsystencja
• Maksymalna, mineralna ochrona przed słońcem dla skóry wrażliwej, podatnej na  reakcje alergiczne na filtry chemiczne i środki zapachowe, nadwrażliwej na słońce, delikatnej skóra niemowląt i dzieci, skóry po zabiegach dermatologii estetycznej


• Maksymalny filtr przed promieniowaniem UVB oraz optymalne zabezpieczenie przed promieniowaniem UVA gwarantują skuteczną ochronę przed poparzeniami oraz reakcjami alergicznymi na słońce
• Patent BIOprotection® pobudza naturalny system obronny skóry oraz zapobiega zmianom genetycznym w komórkach, chroniąc ich DNA
• Dzięki lekkiej, aksamitnej konsystencji bardzo dobrze się rozprowadza, nie pozostawiając tłustego filmu na skórze
• Nie zatyka porów, fotostabilny, doskonale tolerowany, zawiera w 100% filtry mineralne


Składniki:
CYCLOPENTASILOXANE, ZINC OXIDE, WATER(AQUA), TITANIUM DIOXIDE, CYCLOHEXASILOXANE, POLYGLYCERYL-3 POLYDIMETHYSILOXYETHYL DIMETHICONE, DIMETHICONE, PHENYL TRIMETHICONE, BUTYLENE GLYCOL, SODIUM CHLORIDE, ALUMINUM HYDROXIDE, STEARIC ACID, PEG/PPG-18/18 DIMETHICONE, DIMETHICONE/METHICONE COPOLYMER, ECTOIN, MANNITOL, XYLITOL,RHAMNOSE, FRUCTOOLIGOSACCHARIDES, LAMINARIA OCHROLEUCA EXTARCT, PENTYLENE GLYCOL, DISTEARDIMONIUM HECTORITE, TRIETHYL CITRATE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE


I kilka słów ode mnie, przeplatanych zdjęciami na dłoni :). Przed użyciem tubkę należy wstrząsnąć, konsystencja jest lekko lejąca, ale dość gęsta.

Powyżej od razu po rozsmarowaniu - nakłada się bardzo równomiernie. 

Po ok. dwóch minutach...

Po 8 minutach :)

I po przepisowych 20 minutach, kiedy to można wychodzić na słońce. 

Chciałam pokazać dokładnie jak bieli skórę (nie żebym oczekiwała, żeby filtr mineralny tego nie robił!). Przyczepność ma doskonałą, rzeczywiście jest wodoodporny - po wymoczeniu w strumieniu wody warstwa kremu jest praktycznie nienaruszona; niemniej jednak producent zaleca po kąpieli reaplikację (jak również co 2 godziny i w przypadku starcia preparatu).
Podsumowując - dobry krem ochronny na beztroski urlop, gdy nie musimy się przesadnie przejmować wyglądem. Nie spełnia się w roli kremu "miejskiego" - biała warstewka jest dość irytująca i ciężko ją zatuszować makijażem. Mnie osobiście wkurzała ta białość i w czasie urlopu, wracam więc do mniej widocznych filtrów chemicznych :).

piątek, 6 lipca 2012

China Glaze - Winter Berry

Dziś to dopiero jest upał - w Warszawie 32 st. (oczywiście w cieniu). Z przerażeniem myślę o chwili, w której będę musiała wyjść do pracy - tam jest na szczęście klimatyzacja, jednak przede mną ok. 20-minutowy spacer w tropikach. Od jutra ma się stopniowo ochładzać, a na czwartek prognoza przewiduje cudowne 21 st. - nie mogę się doczekać :).
Wszelkie chłodząco-orzeźwiające kosmetyki, jakie posiadam, zostały dziś przeze mnie użyte, wentylator robi co może, a na paznokciach - celowo coś zimowego, czyli Winter Berry ze świątecznej kolekcji China Glaze Let It Snow.


Właściwie zastanawiam się, czy to jeszcze krem, czy już żelek. Kryje pięknie już po dwóch warstwach, ale przecudnie się błyszczy, zatem dla mnie to żelkowy krem ;). Długo zastanawiałam się, czy go chcę, ostatecznie przekonała mnie Mada z Happy Nails porównaniem czerwieni zrobionym na moją prośbę - jeszcze raz dziękuję  :-*.


Jak właśnie wyczytałam, winter berry to ostrokrzew - gałązki z czerwonymi owocami są ozdobą podczas Bożego Narodzenia, głównie w Wielkiej Brytanii i Ameryce. Ładny krzaczek :)

źródło zdjęcia: pepinierenaegely.fr

Dobiega końca pierwszy tydzień lipca, jak dotąd moje postanowienia mają się dobrze - z upodobaniem zmieniam kolor paznokci na kolejny odcień czerwieni, o zakupach kosmetycznych myślę rzadko, e-maile o kosmetycznych promocjach kasuję bez czytania :D.


czwartek, 5 lipca 2012

NfuOh - 129

Właściwie kolor bardzo podobny do A List z poprzedniej notki (pod koniec mojego czerwonego miesiąca zrobię parę porównań :)), czerwień jest trochę bardziej intensywna.


Zalety NfuOh w odniesieniu do Essie:
- wystarczyły tylko dwie warstwy - białe końcówki są w rzeczywistości dużo mniej widoczne
- ciekawa butelka ;)
Wady - na pędzelek nabierało się za dużo lakieru, przez co dużo łatwiej upaprać skórki, co oczywiście uczyniłam. Wyższa cena (razem z przesyłką ok. 28 PLN). 

Tak wygląda butelka  z przodu...


A tak z tyłu...


I jak zwykle na koniec kciuk, który pomalowałam najgorzej i musiałam przyciąć bardziej niż zwykle...


Ostatnio nadużywam wielokropka, sorry. Wariuję w ten upał, już nie mogę!

wtorek, 3 lipca 2012

Essie - A List


Klasyczna czerwień, taka powiedzmy średnio ciemna. Wykończenie półżelkowe, jak to często u Essie bywa, więc po trzech warstwach nadal minimalnie prześwitują końcówki. 
W cieniu:


Moje paznokcie za Essie nie przepadają i często lakier odpryskuje już pierwszego dnia, więc całkiem prawdopodobne, że w nocy znów będę musiała malować. Ale kto by długo spał w taki upał...


Gdyby komuś A List wpadła w oko, to wciąż jest do kupienia na paatal.pl za 15 PLN.


niedziela, 1 lipca 2012

Czerwony lipiec na głodzie

podłoże dla lakierów to serialowa koszulka z moją grupą krwi ;)

Taki sobie wymyśliłam zagadkowy tytuł :). A wyjaśnienie jest proste:
1. Brutalny odwyk od zakupów kosmetycznych. W tym miesiącu nie kupię żadnego kosmetyku! Jestem na 99,9% pewna, że cokolwiek mi się skończy - ma następcę.
(Co prawda wczoraj rzutem na taśmę zamówiłam 5 próbek niszowych perfum Brecourt, ale zapłaciłam tylko 17,24 razem z przesyłką...)
2. W lipcu maluję paznokcie wyłącznie na czerwono. Dlaczego? Nie umiem się powstrzymać od kupowania kolejnych odcieni czerwieni, a bardzo rzadko je używam. Mam takie wewnętrzne przekonanie, że do czerwieni powinnam mieć paznokcie perfekcyjnie opiłowane, bez odstających skórek, no po prostu idealne. A że takie nigdy nie są, prawie nie maluję na czerwono. W ten sposób zamierzam to zmienić.
Jak myślicie - wytrzymam?