Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

piątek, 27 kwietnia 2012

Kleancolor - Disco Ball

Disco Ball to mieszanka niebieskiego i różowofioletowego brokatu w przeźroczystej bazie, która jest stanowczo za gęsta. Nakłada się bez problemu i zostaje na paznokciu; nie próbuje zsunąć się razem z pędzelkiem, jak to czasem bywa. Bazowym lakierem jest Douglas Lucia, który kupiłam w grudniu 2011 i który już bardzo zgęstniał, przez co kwalifikuje się do miana bubla - zwłaszcza w obliczu jego ceny.
Na zdjęciach zatem Douglas Lucia + jedna warstwa Kleancolor Disco Ball + top coat.






wtorek, 24 kwietnia 2012

Kiko - Meadow Green

Zachciało mi się niedawno intensywnej kremowej zieleni, więc w sklepie Kiko kupiłam ten oto lakier. Jest troszkę gęsty, więc nie malowało mi się szczególnie wygodnie, nie umiem nakładać cienkich warstw. Rzadko noszę zielenie i mam tylko kilka, dlatego czuję się z tym odcieniem trochę dziwnie i nieswojo :). Na zdjęciach dwie warstwy.




sobota, 21 kwietnia 2012

Tag: 5 moich urodowych obsesji



Tagiem obdarzyła mnie Ejndzel z Bloga pisanego lakierem do paznokci - dziękuję!

Zasady:
1) Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady
2) Zamieść baner tagu i wymień 5 rzeczy w Twoim wyglądzie, na których punkcie masz małe obsesje ;)
3) Staraj się myśleć kreatywnie i nie przepisywać odpowiedzi od innych ;)
4) Krótko wyjaśnij swój wybór. Możesz także wkleić zdjęcie każdego elementu ciała.
5) Zaproś do zabawy 5 lub więcej blogerek.
 

Właściwie to nie widzę u siebie żadnej obsesji związanej ściśle z wyglądem - wiadomo, że nigdy nie będę wyglądać jak np. Jessica Alba. Dlatego trochę naciągnę zasady i napiszę po prostu, jakie mam kosmetyczno-urodowe odchyły odbiegające moim zdaniem od "normy".

1. Lubię mieć duży wybór żeli/olejków pod prysznic.


Pisałam już o tym kilka razy. Lubię zmieniać zapachy i kupować nowe. Zebrałam aktualny zbiór do tego zdjęcia i właściwie patrząc na nie pomyślałam - "wcale nie jest tego dużo, spokojnie mogę coś dokupić" :).

2. Kiedy latem jest faza upałów, szukam kosmetyków chłodzących.


Niestety bardzo o nie trudno (z wyjątkiem tych na cellulit), a jak już pojawi sie coś fajnego, to mogę być pewna, że niedługo zostanie wycofane. Z rozrzewnieniem wspominam żel do ciała Avon z serii bodajże Soft & Senses w żółtej tubie - kupowałam przed wakacjami dwa, trzymałam w lodówce i byłam z niego cholernie zadowolona, efekt chłodzący był dość długotrwały. Potem była moda na kosmetyki aromaterapeutyczne - pamiętam świetną mgiełkę do ciała Lancome i mleczko do ciała też Lancome Aromatonic z zawartością talku. Oraz pomarańczową galaretkę do ciała Yves Rocher też aromaterapeutyczną. Wycofali, wszystko wycofali :(
Widoczne na zdjęciu masło Yes To Cucumbers kupiłam w desperacji na eBayu w ilości 2 sztuk - niestety "cooling" w nazwie nie oznacza efektu chłodzenia...

3. Codziennie mam na twarzy filtry przeciwsłoneczne.


To gatunek kosmetyczny, którego nienawidzę, ale i tak używam z powodu kwasowej kuracji. Nie znoszę filtrów - bielą, zalepiają, błyszczą, mażą się i sprawiają, że makijaż jest mniej trwały. Niektóre robią to w mniejszym stopniu, ale nie wierzę, żeby istniał jakiś krem bez tych wad. Chociaż wciąż szukam...

4. OK, najbardziej związane z wyglądem - jak wiadomo, lubię mieć pomalowane paznokcie :)



A gdy przypadkiem w pracy odpryśnie lakier i  nie mogę zmyć i przemalować, od razu czuję się gorzej i niekomfortowo :)

Złamałam większość tagowych zasad, więc do kompletu nikogo nie taguję :)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Kiko - Sky Blue

Pierwszy z moich lakierów Kiko - śliczny chabrowy niebieski. W butelce shimmer wyglądał na srebrny, w rzeczywistości jest w kilku kolorach - ja widzę głównie zielone i czerwone drobinki. Oczywiście widać je tylko z bliska i trzeba się uważnie wpatrywać :). Minimalnie widać pociągnięcia pędzelka, ale też tylko z bliska - z większej odległości jest zachwycający i niebiański jak jego nazwa :D. Dwie warstwy.




czwartek, 12 kwietnia 2012

Colour Alike - Coral Red

Lakier z kolekcji podstawowej Barbry, pochodzący z czasów, kiedy jeszcze nie było konkursów na nazwy na Facebooku. Według mnie raczej Coral Pink niż Coral Red, ale co tam. Nakłada się jak większość CA bajecznie, dwie warstwy pięknie kryją. Co by tu jeszcze... zapewne ładnie wygląda na opalonych dłoniach/stopach latem, nie będzie mi dane tego sprawdzić - wolę być blada. Całkiem sympatyczny kolor.
Udało mi się kiedyś nazwać jeden jedyny lakier CA, muszę go w końcu pokazać :)




środa, 11 kwietnia 2012

Colour Alike - Światło proszę

Jeden z pierwszych lakierów z gamy Q, kryjący się pod numerkiem 108. Podoba mi się jego nazwa - szkoda, że brakuje jej na buteleczce. Zapewne większość z Was już go zna, więc nie będę się na jego temat rozpisywać. Delikatny szarobeżowy kolor, łagodny efekt holo, aplikacja bez żadnych problemów, nałożyłam dwie warstwy, a trzecie zdjęcie pokazuje go w cieniu. Najłatwiej go kupić w sklepie internetowym.





wtorek, 10 kwietnia 2012

Wszystkie moje kredki (i jeden eyeliner) - swatche


Jeszcze parę postów będzie nielakierowych, ale potem wracam do mojego ulubionego nałogu :)
Kredek do powiek nie używam codziennie, ale gdy mam parę minut więcej na makijaż, lubię dodać dwie kreseczki (zazwyczaj niepodobne do siebie, ale się tym nie przejmuję).
Parę miesięcy temu miałam kredkową fazę i kupiłam wtedy na Allegro kredki Rimmel, a w Naturze Essence. Jestem prawie pewna, że wybrałam też jakiś fiolet z Catrice, ale gdzieś się zapodział (a może go nigdy nie miałam?). Ostatnio przybyło mi Kiko i Urban Decay - zawsze miałam ochotę na turkus, pomimo że to nie mój kolor, a ponieważ wizażystki zawsze polecają mi fiolet, wzięłam kolejne do kolekcji.


(aż żal, że nie mam żadnej kredki z firmy na W i na A ;))
Od lewej: Kiko Automatic Precision Eyeliner And Khol 706 Turquoise, Urban Decay 24/7 Glide-On Eye Pencil Electric, Rimmel Exaggerate Waterproof Eye Definer 290 Precious Gold.
Turkusy są bardzo podobne, spokojnie mogłam sobie jeden darować i wziąć tylko Kiko - bo wolę automatycznie wysuwane; ale tak rzadko zdarza mi się stać przy stoisku Urban Decay, że żal było wziąć tylko jedną rzecz :)


Tu kolejno: Essence Longlasting Eye Pencil 08 Touch Of Glam, Rimmel Exaggerate Waterproof Eye Definer 270 Purple Shock, Urban Decay 24/7 Glide-On Eye Pencil Ransom, Kiko Automatic Precision Eyeliner And Khol 702 Lilac, Nouba Rainbow Eyeliner 18.
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że poszukiwania idealnego fioletu trwają - żaden z powyższych nie spełnia moich oczekiwań, chodzi mi o zupełnie inny odcień. Essence jest prawie czarny, Rimmel zupełnie różowy, UD i Kiko to też nie to. Jeśli macie jakieś propozycje, chętnie zobaczę je w komentarzach. Chodzi mi o coś w kolorze tego lakieru. Albo tego :)
Eyeliner Nouby wzięłam kiedyś w Douglasie wykorzystując kupon zniżkowy za punkty, niestety leży odłogiem samotny i opuszczony, po kilku nieudanych próbach się poddałam :(
To cały mój arsenał do malowania kolorowych kresek, jak na moje potrzeby to dużo. Nie używam ich za często, więc teraz będę grzecznie zużywać i nie kupować nowych - chyba że trafię na mój wymarzony fiolet...

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Tag - 50 pytań do...

...MadAsAHatter, czyli do mnie :)



Zasady:
1. Wklej logo tagu.
2. Napisz, kto Cię otagował.
3. Otaguj dowolną ilość blogerek, od których chcesz się czegoś dowiedzieć.
4. W komentarzach pod notką odpowiedz na 50 pytań zadanych Ci przez czytelników.


Otagowała mnie hatsu-hinoiri, a że spostrzegawcza bestia ze mnie, to zauważyłam i nie będę udawać, że nie :D
Pytajcie więc, o co tylko chcecie! Mogą być pytania standardowe i zupełnie abstrakcyjne, postaram się odpowiedzieć najlepiej jak potrafię :)
Tag szaleje i rozprzestrzenia się błyskawicznie, zatem nie wskazuję nikogo imiennie - niech czują się otagowane te spośród moich obserwatorek, które jeszcze go nie opublikowały, a mają ochotę - taguję Was!

L'Oréal - cienie Color Infaillible - swatche

Uległam blogowemu kuszeniu i kupiłam trzy kolory zachwalanych cieni o nowatorskiej konsystencji - 002 Hourglass Beige, 012 Endless Chocolat i 005 Purple Obsession.  


Kilka słów od firmy:
(źródło: http://www.lorealparis.pl)
Cienie do powiek Color Infaillible to coś pomiędzy tzw. cieniami tłustymi, a tradycyjnymi – prasowanymi. Taka formuła doskonale się sprawdza, ponieważ pozwala uniknąć wad, a zachować zalety tych produktów. 
Cienie do powiek Color Infaillible zawierają 4 razy więcej substancji wiążącej niż klasyczne cienie pudrowe. To nadaje im konsystencję pośrednią między pudrem a kremem i sprawia, że cienie są delikatne i aksamitne a ich aplikacja niezwykle prosta.

Intensywny kolor w mgnieniu oka!
Formuła cieni Color Infaillible została oparta o technologię Color Reveal, która podkreśla i uwydatnia kolor. Pigmenty są bardzo intensywne, dzięki czemu cienie zapewniają idealne pokrycie i żywy kolor.
Trwałość przez 24h
Cienie Color Infaillible utrzymują się na powiece przez 24h, niczym druga skóra. Wytrzymują 11 tysięcy mrugnięć. Są odporne na ścieranie i wodę, lecz przy tym łatwe w demakijażu. Nie obsypują się, nie gromadzą się w załamaniu powieki.



Zbliżenie na Klepsydrowy Beż:



Niekończąca się Czekolada:



I Fioletowa Obsesja:



Zalecany przez firmę sposób aplikacji:

Color Infaillible najłatwiej nakładać opuszkiem palca. Aby uzyskać
delikatny efekt, należy po prostu rozetrzeć cienie na powiece. Głębszy, bardziej intensywny kolor można osiągnąć przez wklepanie produktu w powiekę, kilkakrotnie nabierając go na palec. Aby uzyskać efekt wieczorowy, kontur oka dobrze jest najpierw obrysować czarną kredką. Na dolną powiekę wygodniej będzie nakładać cień za pomocą aplikatora z gąbeczką.


Prezentacja kolorów:


Po pierwszych testach jestem zadowolona z zakupu, co prawda na moich powiekach nie zawsze utrzymują się w nienaganny sposób, ale obwiniam tu raczej krem z filtrem przeciwsłonecznym. Poniżej swatche bez bazy i z bazą Urban Decay, wyraźnie widać które są które. Mam nadzieję, że pomogę w wyborze tym, które zastanawiają się nad zakupem :)



niedziela, 8 kwietnia 2012

Beauty Without Cruelty - Hydrating Facial Mask

Lubię zmieniać kosmetyki, więc po zużyciu kilku tubek maseczki nawilżająco-odżywczej Iwostinu (o której pisałam tutaj) zapragnęłam odmiany. Na fali świeżego zainteresowania kosmetykami naturalnymi poszperałam na stronie iHerb i za 8,70 USD stałam się posiadaczką maseczki z firmy Beauty Without Cruelty.
Jak można poczytać na oficjalnej stronie BWC, firma powstała w 1963 roku w Anglii  i kosmetyki od początku były nietestowane na zwierzętach i bez składników pochodzenia zwierzęcego. Obecnie asortyment jest bardzo obszerny i oprócz kosmetyków pielęgnacyjnych obejmuje też kolorówkę - włącznie z lakierami do paznokci :)
Ale czas wrócić do maseczki.


Niepozorny, biały słoiczek mieści 50 g maseczki w białym kolorze, o lekkiej, puchatej konsystencji. Zapachowo na pierwszy plan wybija się lawenda.


Skład:
Organic aloe vera gel, organic botanical infusion (calendula, lavender, chamomile), vegetable glycerin, almond glycerides (from almond oil), sodium PCA (natural moisturizer), allantoin (skin-healing), panthenol (vitamin B factor), organic sunflower oil, sorbitol (natural moisturizer), organic jojoba oil, sodium hyaluronate (powerful moisturizer), organic cucumber extract, cetyl alcohol (from coconut oil), organic rosehip seed oil (rosa rubiginosa), oat protein, xanthan gum, organic aroma-therapeutic essential oils of lavender, german chamomile, frankincense, vitamin E (natural d-alpha tocopherol), vitamin A (retinyl palmitate), vitamin C (magnesium ascorbyl phosphate), phenoxyethanol, benzyl alcohol, potassium sorbate, citric acid (from citrus fruit).


Obietnice producenta i sposób użycia w moim swobodnym tłumaczeniu:
Maseczka głęboko nawilża skórę. Aloes i roślinne humektanty przywracają równowagę i nawodnienie Twojej skórze. Aromaterapeutyczne olejki wzmacniają, uspokajają i rewitalizują. Stosuj systematycznie dla zmniejszenia odwodnienia skóry i uzyskania gładkiej, miękkiej cery. Zalecana do każdego rodzaju cery, zwłaszcza dojrzałej i zniszczonej słońcem.
Nakładać codziennie lub w razie potrzeby na oczyszczoną skórę twarzy. Unikać kontaktu z oczami. Pozostawić na 10-15 minut. Zmyć ciepłą wodą, zakończyć zimną i delikatnie osuszyć.

Moja opinia:
Mam skórę mieszaną z licznymi niedoskonałościami. Od czerwca 2011 systematycznie stosuję na noc kremy z kwasami, które niestety ekstremalnie mnie wysuszają. Maseczki nawilżające praktycznie wchłaniają się u mnie całkowicie, co można zaobserwować na poniższych zdjęciach:
- tuż po nałożeniu grubej warstwy maseczki:


- po ok. 15 minutach i delikatnym wmasowaniu:


Nałożyłam wyjątkowo grubą warstwę, więc tym razem nie wchłonęła się całkowicie. Zazwyczaj aplikuję nieco mniejszą ilość i jeśli robię to wieczorem, nie zmywam jej. Skóra jest wyraźnie nawilżona, ale największym plusem tej maseczki jest jest działanie relaksujące, a sprawcami - olejki eteryczne i wyciągi roślinne. Mamy tu poza lawendą rumianek, nagietek, różę rdzawą i kadzidlany Frankincense. Ta mieszanka sprawia, że dosłownie czuję, jak moje zestresowane, napięte mięśnie twarzy odprężają się, rozluźniają - jakbym co najmniej poddawała je masażowi w salonie spa. I dlatego gorąco tę maseczkę polecam, jednocześnie przypominając, że to co uwielbia jedna cera, innej może nie służyć (na stronie iHerb można poczytać opinie - u kilku osób wystąpiło silne pieczenie i zaczerwienie).
Aktualnie maseczka jest wyprzedana, jednak mam nadzieję, że niebawem powróci - być może w nowej wersji, gdyż na stronie producenta występuje ona pod inną nazwą (Hydrating Aloe Mask) i z nieco zmienionym składem. 
Mam nadzieję, że udało mi się kogoś skusić, ja z pewnością w przyszłości kupię niejeden kosmetyk z firmy Beauty Without Cruelty :)

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Tag - 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć


Zasady :
- napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady TAG'u
- zamieść baner TAG'u i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki ( akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne bo mają tańsze odpowiedniki, są przereklamowane, amatorkom są niepotrzebne, bo to sposób na niepotrzebne wydatki...
...i krótko wyjaśnij swój wybór
- zaproś do zabawy 5 lub więcej innych blogerek


Otagowała mnie SachiyoSakurai z bloga Kosmetyczne Prosektorium - dziękuję :)

Będzie bez zdjęć.

1. Nie chcę opalenizny - prawdziwej ani sztucznej.

Zdarza mi się na urlopie leżeć nad hotelowym basenem, ale bardziej w celach wypoczynkowych niż zmiany koloru skóry. Opalam się z trudem, na twarzy dorabiam się raczej przebarwień, poza tym z upodobaniem nakładam kolejne warstwy SPF 50. Samoopalacze i balsamy stopniowo brązujące śmierdzą i trzeba się z nimi męczyć - pilingować skórę przed nałożeniem, nakładać megastarannie, powtarzać co dwa dni - odpada. Solaria to w ogóle jakieś nieporozumienie, nigdy nie byłam. Może bym się kiedyś skusiła na opalanie natryskowe, ale bałabym się, że skończę jak Ross z "Przyjaciół" - pamiętacie ten odcinek?

2. Nie chcę boxów-niespodzianek.

Wiem, że dużo osób je lubi, sam pomysł jest fajny, ale ja często czułabym się rozczarowana. Wolę kupować to, co sama wybiorę, zwłaszcza że mam sporo dziwnych wymagań kosmetycznych :)

3. Nie chcę drogich pędzli do makijażu.

Głównie dlatego, że i tak moje umiejętności w dziedzinie makijażu pozostawiają wiele do życzenia. Pędzle z The Body Shop czy Eco Tools do tego wystarczą, chociaż na pewno te z MAC są wspaniałe.

4. Nie chcę ani jednego kosmetyku firmy Soraya.

Dawno temu, kiedy kupowałam rozmaite górnopółkowe kosmetyki bez opamiętania, miałam również ujędrniający balsam do ciała Shiseido Body Creator, o taki. Po czym w jakiejś drogerii zauważyłam na półce balsam Beauty Creator Body z firmy Soraya, o taki. Według mnie było to skandaliczne odwzorowanie szaty graficznej, wkurzyłam się i od tego czasu bojkotuję Sorayę :)

Nie tak łatwo było wymyślić pięć rzeczy, których nie chcę, zatem pozostając w klimacie fochów i bojkotów-

5. Nie chcę żeli pod prysznic Yves Rocher, tych z serii Jardins du Monde.

Dawno temu miałam, używałam, lubiłam zmieniać zapachy itd. Zresztą mój nałóg żelowy narodził się przed lakierowym :) Właściwie to kupowałabym dalej, zwłaszcza że zapachy nadal produkują ciekawe, ale jest jedno ale - sposób otwierania. Czyli ta zatyczka, nie wiem jak to nazwać, mam nadzieję że znacie produkt. Niewygodna, niebezpieczna dla paznokci, wkurzająca! Strzeliłam focha i w YR bardzo rzadko kupuję cokolwiek.

Chętnie poczytam, czego nie chcą mieć:
Olgita
Agga

niedziela, 1 kwietnia 2012

Marcowe zużycia/zakupy

Przyznaję, że w marcu zaszalałam...częściowo przyczyną była wycieczka do Barcelony i strefa duty-free na lotnisku. Od teraz tylko niezbędne rzeczy i kilka lakierów :)
Zużycia:


- La Roche Posay tonik kojący - przyjemny produkt, od toniku nie oczekuję zresztą wiele, w tym nie zauważyłam żadnych wad.
- Palmolive żel pod prysznic róża damasceńska i piżmo - bardzo ładny zapach
- Original Source żel pod prysznic Watermint & Lemon Grass - jak zwykle z tą firmą bywa, mało wydajny
- The Body Shop żel pod prysznic Lemon & Thyme - bo musiałam się przekonać na własnej skórze, że żele z serii Earth Lovers są wodniste, mało wydajne i nie pachną tak rewelacyjnie jak inne z TBS
- AA płyn do higieny intymnej Fresh
- Alpecin szampon Coffein C1 - kupiony w czasach, gdy jeszcze wierzyłam, że szampon może działać przeciwko wypadaniu włosów
- Lierac krem pod oczy SPF 30 - bo lubię mieć specjalny filtr pod oczy; używałam dużo dłużej niż zalecane 3 miesiące od otwarcia i wciąż nie zużyłam całości, słońce świeci coraz mocniej więc czas go zmienić
- Silk Naturals serum Awesome Sauce - stosowane zawsze rano przed kremem, efekt według mnie niezauważalny, ale mam nadzieję, że działało antyoksydacyjnie :)

Kupiłam:


- Alterra olejki: limonka i oliwka, granat i awokado, migdały i papaja - wszystkie do olejowania włosów
- Isana odżywka wygładzająca z olejkiem babassu - słynna z wielu blogów, nie mogłam nie spróbować
- The Body Shop odżywka bananowa - jak wyżej, naczytałam się o niej i postanowiłam przetestować
- Shiseido krem pod oczy SPF 25 - co prawda wolałabym tańszego Clarinsa, ale niestety nie było
- L'Occitane werbenowy sorbet do ciała - z przeznaczeniem na upalne letnie dni, mam nadzieję na efekt chłodzący


- Palmolive żele pod prysznic z nowej serii indyjskiej - drzewo sandałowe + imbir i neem + patchouli
- Le Petit Marseillais dwa żele pod prysznic - przypadkowo trafiłam w Barcelonie na drogerię Schlecker i nie mogłam wyjść z pustymi rękami ;)
- The Body Shop żel pod prysznic Spiced Pumpkin - jak już wielokrotnie pisałam, jestem uzależniona od żeli, ale tym razem to naprawdę przesadziłam...
- Lush żel pod prysznic Grass - no właśnie...
- Lush duża próbka Mask of Magnaminty, za którą tęskniłam od momentu wykończenia pierwszego i jedynego (jak dotąd) słoika; niestety w sklepie jej akurat nie było :( i dostałam tylko trochę na pocieszenie, bo jest ważna do 8 kwietnia.


- prezent z L'Occitane - zestaw miniaturek w kosmetyczce
- prezent ze szkolenia - Vichy najnowszy krem Normaderm


hiszpański amok zakupowy, czyli lotnisko + Kiko + Sephora:
- L'Oreal cienie do powiek Color Infaillible: kolory Purple Obsession, Endless Chocolat i Hourglass Beige
- Guerlain meteoryty w odcieniu 01
- L'Oreal szminki Caresse: odcienie 103 Sweet Berry i 102 Mauve Cherie
- Kiko baza pod cienie do powiek, tusz do rzęs Ultra Tech czarny - mój pierwszy tusz z silikonową szczotką, tusz do rzęs Super Colour fioletowy - bo takie lubię latem, dwie wysuwane kredki do kresek - fioletowa i turkusowa
- Urban Decay 24/7 Glide-On Eye Pencil - również fiolet i turkus, czyli Ransom i Electric


I na zakończenie lakiery - pachnący Miyo Orange, Basic 451? (numer już jest częściowo wytarty), Kiko 296 Meadow Green, 267 Sky Blue, 335 Ink Blue, 254 Wine Red Microglitter (niestety na butelkach nie ma nazw), Barielle Falling Star; w drugim rządku Zoya Skylar, China Glaze Ring in the Red, magnetyczny Drawn To You (na razie bezużyteczny, bo zamówiony magnes okazał się wyprzedany), Twinkle Lights, dwa wysuszacze - Orly In a Snap i Essie Good To Go.