Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

wtorek, 28 lutego 2012

Zoya - Jo

Śliczny fioletowoniebieski, u mnie dość mocno wpadający w szarość. Bardzo sympatyczna pomyłka amerykańskiego sklepu - przyleciał do mnie zamiast zamawianej Zoyi Charla i pozwolono mi go zatrzymać jako gratis. Co do trwałości - jak zwykle nie mogę się wypowiedzieć, Poshe kurczy mi końcówki prawie tak mocno jak Seche, ten biały brzeg doprowadza mnie do szału, więc zmywam po jednym dniu noszenia. Na zdjęciach bez Poshe.




niedziela, 26 lutego 2012

Tag - Nigdy nie wychodzę z domu bez...


Otagowała mnie wildenx3 z bloga Lakierowy świat - dziękuję!
Zasady:
-Podaj 5 produktów kosmetycznych, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście (można dołączyć zdjęcie)
-Utwórz osobny post na blogu z kopią obrazka i informacją, kto cię otagował
-Przekaż zabawę i zasady 5 innym bloggerkom

Ograniczenie do pięciu produktów jest chyba awykonalne i nie sądzę, żeby ktokolwiek się w tym przedziale zmieścił, dlatego musiałam zwiększyć tę liczbę. Pomijając rzeczy oczywiste, jak wzięcie prysznica, nawilżenie ciała (albo przynajmniej użycie mgiełki zapachowej), umycie twarzy, przetarcie jej tonikiem, użycie dezodorantu i umycie zębów, wychodząc z domu nie mogę obejść się bez:

1. Zadbania o twarz.


Zawsze nakładam serum, krem nawilżający (lub przy ekstremalnych mrozach natłuszczający) i filtr przeciwsłoneczny - teraz SPF 30, latem SPF 50. Staram się utrzymać pomiędzy ich nakładaniem odstępy ok. 20-minutowe, ale kiedy śpieszę się do pracy na 8, nie udaje mi się. Minimum makijażu to puder sypki i tusz do rzęs. Zazwyczaj jednak staram się zrobić cały make-up, czyli dochodzi do tego podkład-baza pod cienie-cień-róż. Czasem kreska :)

2. Zadbania o usta.


Bez tego nie wyjdę. Czasem jest to tylko sztyft lub balsam pielęgnacyjny, czasem błyszczyk lub szminka, czasem nakładam jedno po drugim. Sztyft do ust muszę zawsze mieć przy sobie i używam kilka-kilkanaście razy dziennie.

3. Zadbania o dłonie.


Kiedyś nakładałam krem do rąk tylko na noc, te beztroskie czasy dawno minęły :) Nie mam niestety nawyku kremowania dłoni po każdym umyciu, ale staram się to robić kilka razy dziennie, inaczej odczuwam suchość. Noszę przy sobie jakąś minitubkę i używam od czasu do czasu.

4. Pomalowania paznokci.


Do sklepu spokojnie mogę iść bez lakieru, do pracy już nie :). Na szczęście w obecnej erze błyskawicznych wysuszaczy lakieru nie mam problemu z pomalowaniem paznokci chociażby tuż przed wyjściem.

5. Zapachu.


Bez perfum czuję się nieubrana :). Zmieniam je co kilka-kilkanaście dni i poza dwoma wyjątkami (Angel EDP i J.P. Gaultier Classique EDP) nie powtórzyłam nigdy zakupu, zbyt wiele jest do przetestowania :)

Widziałam ten tag na wielu blogach, ale chyba udało mi się znaleźć cztery nieotagowane duszyczki:
1. SachiyoSakurai z bloga Kosmetyczne Prosektorium
2. Pierniczkowa z Nie tylko kosmetycznie
4. Sia z Sia's Obsessions




sobota, 25 lutego 2012

Kleancolor - Starry Blue

Lakier do layeringu. W gęstej (za gęstej) przeźroczystej bazie umieszczono sześciokątny brokat - malutki srebrny mieniący się na różne kolory, oraz duży srebrny i niebieski (właściwie turkusowy). Trzeba trochę poćwiczyć nakładanie - przy normalnych pociągnięciach pędzelka kawałki brokatu przeważnie się zsuwają na brzeg paznokcia lub zostają na pędzelku. Lepiej nakładać za pomocą "pacnięć" i pilnować, żeby brokat wylądował tam gdzie chcemy - wtedy niestety baza robi grubą warstwę i tworzą się w niej pęcherzyki powietrza. W niektórych miejscach musiałam dołożyć trochę brokatu, ale generalnie to co widzicie, to jest jedna warstwa Starry Blue na niebieskim Models Own - Feeling Blue.
Generalnie całkiem ładny lakier, ale szału nie robi - uważam, że toppery Essence mają dużo lepszą bazę, nie taką gęstą i brokat w nich rozprowadza się dużo lepiej. Jeśli chodzi o wysychanie, to Poshe poradziło sobie świetnie.




piątek, 24 lutego 2012

Kleancolor - Military Green

Kolejny kremowy lakier Kleancolor, miałam wtedy ochotę na wojskowe zielenie i zamówiłam go pomiędzy kupnem dżi aj dżejn Colour Alike (który jest piękny, ale ciut za jasny) i Sir! Yes, Sir! Catrice, który z tej trójki najbardziej mi się podoba. Odcień Military Green jak dla mnie jest trochę za ciemny. Dwie warstwy.




środa, 22 lutego 2012

Kleancolor - Grand Finale

Kupiłam ostatnio trochę brokatów Kleancolor niemal w ciemno, nie sprawdzając swatchy, kierując się tylko zdjęciami butelek w sklepie internetowym. Grand Finale bardzo mi się podoba, chociaż nie wiem, czy przełamię swoje opory przed noszeniem go w pracy :)
W przeźroczystej bazie pływają nitki brokatu holo. Wiecie może, czy jest fachowa nazwa na takie niteczki? Nakręciłam nawet filmik, żeby pokazać, jak mieni się na przeróżne kolory, ale za szybko poruszałam palcami i nie wyglądało to dobrze, więc go nie pokażę :)
Na zdjęciach jest jedna warstwa Grand Finale na czarnym lakierze Models Own. Brokat nakłada się dobrze, łatwo przenosi się z pędzelka na paznokieć, trzeba głównie uważać na to, żeby nie wystawał poza brzegi.




wtorek, 21 lutego 2012

Kleancolor - Blood

Ten lakier pochodzi z moich pierwszych zakupów na BeautyJoint. Zdaję sobie sprawę, że Kleancolor nie z kremowych lakierów słynie i spokojnie mogłam sobie tę czerwień darować. Po prostu nie mogłam się oprzeć nazwie :)
Na zdjęciach dwie warstwy. Pędzelek ma dwa włoski dużo dłuższe od pozostałych, więc następnym razem przed malowaniem będę musiała użyć skalpela...




niedziela, 19 lutego 2012

Kleancolor - Metallic Aqua

To jeden z moich nowych nabytków. Trafił mi się lekko postrzępiony pędzelek, ale za taką cenę mu to wybaczam (ok. 9,70 PLN). Piękny odcień turkusu, dla mnie idealny - lubię te bardziej niebieskie, na przykład Zoya Charla jest śliczna, ale dla mnie ciut za zielona. 
Co jest jeszcze dobre w tym lakierze? Na paznokciach jedna warstwa :)




piątek, 17 lutego 2012

Nubar - Boyfriend Jeans

To mój pierwszy lakier Nubar, przyleciał do mnie wczoraj i musiałam, po prostu musiałam dziś nim pomalować paznokcie, mimo że wiele innych lakierów kupionych wcześniej czeka smutno na swoją kolej ;) Ale cóż, to miiiiłooość :D
Podoba mi się w nim wszystko - buteleczka, pędzelek, konsystencja, łatwość malowania, również to, że jest "cruelty free and vegan". I oczywiście kolor - środkowy z kolekcji Nubar Jeans, bardzo przykurzony niebieski, wpadający w szarość. Na zdjęciach dwie warstwy. Chcę więcej Nubarów :)




niedziela, 12 lutego 2012

Tag - Ulubione seriale


Tag zapoczątkowała Orlica, spodobał mi się od razu, jako że jestem nałogową pożeraczką seriali. I tak sobie powolutku myślałam, żeby go zrobić, ale oczywiście nie bardzo mi się chciało, aż zostałam otagowana przez Aggę z Bubble Bath..., co mnie zmotywowało do wspomnień, selekcji i opublikowania moich ulubionych seriali. 

Zasady:
1. Opublikuj logo taga.
2. Napisz, kto cię otagował.
3. Otaguj 5 innych blogerek.
4. Wymień i opisz kilka swoich ulubionych seriali.

Kolejność będzie w miarę chronologiczna, a tytułów wyszło trzynaście, przyjemna liczba. Parę się nie zmieściło, były czasy, kiedy uwielbiałam oglądać Ally McBeal, Cudowne lata, Przystanek Alaska, Jesse (Jej cały świat), Archiwum X, IT Crowd, Na wariackich papierach, Colombo, Men in Trees, Jak poznałem waszą matkę itd. itd. Nic nie poradzę, lubię oglądać seriale (zresztą filmy też), według mnie to nieszkodliwy nałóg - coś jak kolekcjonowanie lakierów do paznokci, nikomu tym nie szkodzę :)
Od seriali się uzależniam i nie lubię omijać żadnego odcinka. Jak już zacznę jakiś oglądać, to koniec - ciekawi mnie, co będzie dalej i już. Oczywiście są wyjątki, obejrzałam kilkanaście odcinków Klanu wieki temu i na szczęście nie kontynuowałam. Ale taki Przepis na życie oglądam niejako siłą rozpędu i mam nadzieję, że nie będzie wielu sezonów :)
Jako że trzydzieste urodziny dawno za mną, pamiętam czasy, kiedy nie znałam słowa Internet, a w telewizji były dwa programy :D. Przyznaję się zatem, że oglądałam różne seriale, które dziś bym wyśmiała. Dynastię. Powrót do Edenu. W kamiennym kręgu. Niewolnicę Isaurę :D. Na studiach miałam fazę seriali o zjawiskach paranormalnych,  jeden to był Poza granicami rzeczywistości, a drugi chyba Po tamtej stronie. Mam też dziwną słabość do filmów o amerykańskich nastolatkach - fascynują mnie te podziały na popularnych-niepopularnych, obowiązkowe sekcje na żabach, cheerleaderki itp., zaliczyłam więc np. Beverly Hills 90210, Popular (Asy z klasy) i przymierzam się do Gossip Girl :)
Ale miało być o ulubionych, a nie o wszystkich serialach, jakie oglądałam, przystępuję zatem do zwięzłego przedstawiania mojej trzynastki:

1. Robin of Sherwood


Uwielbiałam przed laty ten serial. Nieśmiertelne przygody Robin Hooda i jego wyjętej spod prawa ekipy plus muzyka Clannad. Podkochiwałam się w Michaelu Praedzie i poczułam straszliwe rozczarowanie, kiedy zastąpił go inny aktor :)

2. Twin Peaks


Czyli kto zabił Laurę Palmer? Czekałam niecierpliwie na każdy odcinek tego mistrzowskiego serialu. Od tego czasu David Lynch jest w czołówce moich ulubionych reżyserów.

3. Friends


Lubię od lat, niedawno zrobiłam maraton i powtórzyłam hurtem wszystkie serie. Znana wszystkim grupa przyjaciół z Nowego Jorku plus gościnne występy gwiazd takich jak Bruce Willis czy Brad Pitt :)

4. Buffy the Vampire Slayer


Kiedyś przypadkiem włączyłam TVN w trakcie jakiegoś odcinka i wciągnęło mnie, amerykańska szkoła plus wampiry i dodatkowo duża dawka humoru. Potem specjalnie dla Buffy zmieniłam kablówkę, żeby mieć Wizję Jeden i móc dalej oglądać Buffy, potem w czasie pierwszych podróży na Wyspy rujnowałam się na DVD, podsumowując - jestem wielka fanką :) Mój ulubiony sezon to szósty, a jeden z ulubionych odcinków - to ten, w którym wszyscy stracili głos. 

5. Sex and the City


Też ogólnie znany, więc nie będę się rozpisywać. Oglądałam sporo odcinków w polskiej telewizji, później się dowiedziałam, że go cenzurują, dlatego mam w planach obejrzeć kiedyś całość ponownie, najlepiej z angielskimi napisami. Najbardziej lubiłam Mirandę, najbardziej fascynowała mnie Samanta :)

6. Sześć stóp pod ziemią


Niesamowicie spodobał mi się film American Beauty i nazwisko scenarzysty wyryło mi się na zawsze w pamięci - Alan Ball. Dlatego, gdy zwróciłam uwagę na reklamę nowego serialu HBO na billboardach - tę z czerwoną szminką - i okazało się, że właśnie Alan Ball jest twórcą Six Feet Under - nie mogłam nie zacząć oglądać (szczęśliwie miałam wtedy HBO). Serial genialny, postaci nieźle pokręcone,  ciekawy pomysł z przedstawianiem śmierci przyszłego klienta zakładu pogrzebowego na początku każdego odcinka. Podczas ostatniej sceny ostatniego odcinka ostatniego sezonu płakałam rzewnymi łzami - kto oglądał, raczej mnie zrozumie.

7. Gotowe na wszystko


Chyba nie muszę przedstawiać mieszkanek Wisteria Lane? Najbardziej lubiłam Susan, największy podziw czułam do Bree i jej perfekcjonizmu :)

8. Dexter


Lubię zobaczyć, jak aktor znany mi z innego serialu prezentuje się w innej roli. Tutaj - Michael C. Hall z Sześciu stóp. Seryjny zabójca pracujący w policji? Tego się nie da opisać, to trzeba obejrzeć.

9. Detektyw Monk


Tony Shalhoub (którego pamiętam jeszcze ze Skrzydeł) jako genialny detektyw-policyjny konsultant z milionem fobii i natręctw. Nie obejrzałam wszystkich sezonów, więc planuję powtórkę od początku.

10. Lost


Czyli zagubieni na (niezupełnie) bezludnej wyspie. Podobał mi się bardzo, chociaż pod koniec czułam się nieco zamotana, a ostatnim odcinkiem byłam rozczarowana. 

11. Pulling 


Wyświetlany na Comedy Central pod tytułem Rwanie. Opowiada o trójce współlokatorek z Londynu, dużo imprezowania, przypadkowego seksu, brytyjski humor. Tylko dwa sezony po sześć odcinków i BBC niestety zrezygnowało z kontynuacji.

12. True Blood


Miałam już za sobą lekturę kilku książek Charlaine Harris z cyklu o Sookie Stockhouse, kiedy okazało się, że Alan Ball robi serial :) Od początku bardzo mi się spodobał, więc zupełnie nie wiem dlaczego mam za sobą tylko dwa sezony. Czas to zmienić.

13. The Big Bang Theory


Słyszałam o tym sitcomie tu i ówdzie, trafiłam raz na jakiś odcinek czwartego sezonu na Comedy Central, ale nie zachęcił mnie - teraz już wiem, że trzeba było po prostu zacząć od pierwszego sezonu i koniecznie bez lektora. Aktualnie jestem wielką fanką Sheldona i przede mną piąty sezon :)

Krócej nie dałam rady. Obecnie zaczęłam oglądać Grey's Anatomy, jestem dopiero w połowie drugiego sezonu.

Taguję blogerki, których znak Zodiaku to Wodnik lub Ryby :)

czwartek, 9 lutego 2012

Catrice - Lucky In Lilac

Spośród dziesięciu lakierów Catrice, jakie mam, pięć jest aktualnie wycofywanych :) Między innymi właśnie ten - nr 130 Lucky In Lilac. Nakłada się świetnie, na zdjęciu dwie warstwy.


Porównałam go z Virtual Lilac Wine, prezentowanym przeze mnie tutaj. Catrice jest minimalnie jaśniejszy i ma więcej różowych tonów, Virtual - nieco więcej niebieskich. Wolę Lilac Wine :) No i czas chyba znowu ustawić lakiery kolorami (teraz stoją pogrupowane firmami) - zaczynają mi się dublować odcienie.
Od wskazującego kolejno Catrice-Virtual-Catrice-Virtual.


środa, 8 lutego 2012

Color Club - Cold Metal

Lakier z kolekcji Foiled, którą kupiłam w TK Maxx w zachwycającej cenie 36,99 PLN (6 lakierów i top coat). Żywy, intensywny niebieski, świetnie kryjący już po jednej warstwie - ja jednak zrobiłam troszkę prześwitów, więc nałożyłam dwie. W rzeczywistości jest dużo ładniejszy, nie udało mi się w pełni oddać jego urody.
P.S. Notka jest przeraźliwie króciutka, więc zastanawiałam się, co by tu dopisać. Pomyślałam, że napiszę o tym, że umówiłam się do Galerii Mokotów do salonu MAC na dobór podkładu - to wspólna akcja MAC i Piękności Dnia opisana tutaj - klik. Wchodzę na stronę Piękność Dnia po link, a tu dodatkowa zachęta - może wygram puder transparentny za rozpropagowanie akcji. Kto wie, może uśmiechnie się do mnie szczęście :) Zachęcam warszawianki, ja mam nadzieję, że będę zadowolona, bo podkład zamierzam od razu kupić!



poniedziałek, 6 lutego 2012

Colour Alike - Karamba

Nr 119 z najnowszej kolekcji Q. Nie polubiłam go niestety, może kiedyś mi to przejdzie? 
Kolor z rodziny brązów, napakowany mnóstwem drobinek, które mnie zmyliły - na podstawie zdjęcia butelki z Facebooka/sklepu internetowego Barbry myślałam, że to holo i dlatego go kupiłam :D
Na zdjęciach dwie warstwy, ostatnie w cieniu.




niedziela, 5 lutego 2012

Rimmel - Coral Crush

Kolejny lakier Rimmel, tym razem z serii 60 Seconds. Pędzelek szeroki i płaski, ja i tak nie umiem pomalować nim całego paznokcia za jednym pociągnięciem, ale jest bardzo wygodny. Numer 409 to ostry koral ze srebrzystymi drobinkami, typowo letni, intensywny kolor. Najlepiej wygląda niestety dopiero po trzech warstwach.