Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

poniedziałek, 28 listopada 2011

Essence - The Dawn Is Broken

Moja kolejna zdobycz z limitki Vampire's Love. Dwie warstwy, przyjemna aplikacja, podoba mi się, zwłaszcza że ostatnio wzięło mnie na szarości. Skojarzenia kolorystyczne podobne jak u wizażanek - czyli beton, cement, kamienie, płyty chodnikowe :-) Nazwa pochodzi od książki/filmu "Breaking Dawn" i każda fanka sagi Zmierzch to potwierdzi, ja będąc zagorzałą wielbicielką serialu "Buffy the Vampire Slayer" wciąż pamiętam postać o imieniu Dawn, która była bardzo wkurzająca :-)



sobota, 26 listopada 2011

Tag - Subiektywny Ranking Przystojniaków :-)

Zasady: napisz kto cię otagował; wymień dziesięciu mężczyzn, których uważasz za najbardziej atrakcyjnych i krótko uzasadnij wybór; otaguj dziesięć osób i zawiadom je.
Otagowała mnie Sia z Sia's Obsessions, której serdecznie dziękuję! Sporządzanie mojej top dziesiątki poszło dość szybko, chociaż w trakcie nastąpiło parę zmian personalnych. Postanowiłam też umieścić na niej tylko osoby żyjące. Bez trudu mogłabym wymienić kolejnych kilkunastu facetów z branży muzycznej/filmowej, do których mam słabość, ale postanowiłam trzymać się zasad.
Do zabawy namawiam dziewczyny prowadzące blogi:
Moody Ginger's Stuff
Whale's Nails!
Po godzinach...
Peek A Polish
Pani Skeffington
Nie tylko kosmetycznie
Laindise
Katie's stuff...
Happy Nails
Bubble bath...

OK, oto moja lista!

10. Jonny Greenwood


Gitarzysta Radiohead. Oczywiście najważniejsza jest muzyka i głos Thoma Yorke, ale oglądając video do "Creep" zawsze rozpływałam się nad urodą Jonny'ego :-)

9. Peter Murphy


Wokalista Bauhaus. Te oczy! Ale oczywiście przede wszystkim ten głos! Dziękuję losowi, że znalazłam się parę lat temu na berlińskim koncercie.

8. Neil Gaiman


Za wyobraźnię i talent pisarski, szczególnie za "Neverwhere" (Nigdziebądź). Mam nadzieję, że dożyję do czasu, gdy zostanie napisana kontynuacja tej powieści, zapowiadana od lat.

7. Luke Wilson


Spodobał mi się w "Genialnym klanie" z tą całą depresyjną otoczką, ale w innych filmach też lubię na niego popatrzeć.

6. Hugh Grant


Za Cztery wesela i pogrzeb, Notting Hill, Był sobie chłopiec, za brytyjski akcent i brytyjski humor, za uroczy uśmiech i dołeczki w policzkach, jakie mu się robią przy uśmiechu :-) A zwłaszcza za rolę drania w obu częściach Bridget Jones!

5. Viggo Mortensen


Właściwie to Aragorn wywoływał we mnie przyśpieszone bicie serca, ale Viggo imponuje mi swoją multimedialnością - poza aktorstwem zajmuje się fotografią, poezją i malarstwem. Podziwiam!

4. Johnny Depp


Tu nie będę oryginalna. Johnny'ego trudno nie wielbić.

3. Brad Pitt


Podobnie jak w przypadku Johnny'ego Deppa, za większość filmów, talent i urodę :-) Czytałam gdzieś, że po pięćdziesiątych urodzinach planuje zakończenie kariery aktorskiej, czyli za dwa lata. Mam nadzieję, że jeszcze się rozmyśli...

2. Josh Holloway


Sawyer z Lost. Nie umiem o nim napisać nic sensownego, przypuszczalnie niezdrowe pożądanie zaburza moje procesy myślowe ;-)

1. Mój absolutny numer jeden - Nick Cave


Za całokształt, ale oczywiście głównie za muzykę i głos. Cieszę się, że byłam na trzech koncertach The Bad Seeds.

piątek, 25 listopada 2011

Essence - Gold Old Buffy

Mój ulubieniec z limitowanki Vampire's Love. Na moich paznokciach wygląda tak jak na poniższych zdjęciach, bardziej brunatny niż ciemnozielony, kojarzy mi się z przegniłymi ciemnymi wodorostami. Ewentualnie dokładnie tak wyglądałby stary gliniany garnek ze złotem, odnaleziony w mule rzecznym :-D
Jestem fanką serialu "Buffy the Vampire Slayer", więc wydaje mi się, że nazwa pochodzi od tytułowej bohaterki - jeśli się mylę, to mnie poprawcie, ale nie kojarzy mi się w żaden sposób z bardziej aktualnie popularnymi "Twilight" czy "Vampire Diaries".
Konsystencja dość płynna i przejrzysta, dlatego lepiej wyglądają trzy warstwy niż dwie, chociaż na zdjęciach nie widać zbyt wielkiej różnicy - od wskazującego  kolejno trzy-trzy-dwie-dwie warstwy.





wtorek, 22 listopada 2011

Polowanie na wampiry - Essence Vampire's Love Eyeshadow Palette

W miniony piątek wieczorem coś mnie natchnęło, żeby zajrzeć do wątku essencomaniaczek na wizażu. Trwała tam już w najlepsze ożywiona dyskusja na temat limitowanej kolekcji Vampire's Love, która nieoczekiwanie zaczęła się pojawiać w drogeriach Natura (a wcześniejsze plotki głosiły, że w ogóle nie będzie jej w Polsce). 
Jestem wielbicielką tematyki wampirycznej z wyjątkiem Zmierzchu i do tej limitki śliniłam się lekko już od dawna, zwłaszcza do lakierów. Zatem w sobotni poranek wyruszyłam do Natury przy metrze Kabaty, wyobrażając sobie z podekscytowaniem, jak to wchodzę, łapię koszyczek i zgarniam do niego stosik wampirycznych kosmetyków.
Niestety! Ani śladu limitki, a przemiła pracownica zagadnięta o limitkę odparła, cytuję - "pierwsze słyszę". 
Rozczarowana i lekko zasmucona udałam się w celu pocieszenia do Rossmanna naprzeciwko i obkupiłam się w lakiery Wibo, o których pisałam w poprzedniej notce. I już miałam wracać do domu, ale wewnętrzny głos kazał mi przezwyciężyć niechęć do dłuższej wycieczki i udać się do kolejnej Natury przy metrze Centrum - a z wizażowego wątku wiedziałam, że kolekcja jest tam na pewno.
Zaopatrzona zatem w bilet 60-minutowy odbyłam przejażdżkę metrem (klnąc w duchu na siebie za brak czegokolwiek do czytania), wpadłam do drogerii, zgarnęłam paletkę cieni i cztery kolory lakierów do paznokci - prawdę mówiąc nic więcej nie było z wyjątkiem perfum, a nie przyszło mi do głowy spytać czy nie mają innych rzeczy w magazynie - i wróciłam w zacisze domowe.
Nie jestem szczególną maniaczką cieni do powiek, potrafię się im spokojnie oprzeć. Nie mam żadnej paletki Sleek, chociaż recenzje są kuszące. Ostatnio cienie kupowałam chyba z rok temu, i to tylko dlatego, że kusiło mnie fioletowe trio Bourjois Smoky Eyes i miałam bon rabatowy do Douglasa o wartości 40 zł. Generalnie grzecznie zużywam cienie, które mam. Poza tym nie umiem tak pięknie malować oczu używając kilku kolorów, nie opanowałam tej sztuki - jeszcze :-)
Ale może wrócę do paletki Essence, chciałam po prostu dać do zrozumienia, że skusiła mnie wyłącznie swoimi wampirycznymi klimatami :-)



Nazwa to Love at the First Bite, tu zaklejona przez polską nalepkę, w której znalazł się paskudny błąd (nienawidzę literówek, a zdarzają się coraz częściej wszędzie, mam nadzieję że ja żadnej nie zrobiłam na blogu)



Kolory mi się podobają, cena niska - 16,99. I swatche na dłoni - pierwszy raz robię coś takiego :-)




Górny rządek bez bazy, dolny - z bazą i teraz widzę, że nie doceniałam słynnej Urban Decay Eyeshadow Primer Potion! Nie robiłam takich testów porównawczych, a tutaj to normalnie wow! rzeczywiście intensyfikuje kolory. Co więcej, poniżej dłoń po umyciu mydłem - 


I ponownie wow! W podobnej formie cienie na dłoni przetrwały intensywny prysznic połączony z myciem włosów, więc jestem pod olbrzymim wrażeniem. Co prawda baza ma najgłupsze opakowanie świata, ale weszłam przed chwilą na stronę producenta i w końcu  zaczęli ją pakować do normalnej tubki, więc bardzo ją polecam!
Notka dość długa, mam nadzieję że chociaż część z Was ją przeczytała w całości :-D

niedziela, 20 listopada 2011

Wibo - So Matte + Crocodile Skin

Po obejrzeniu na kilku blogach efektu "skóry krokodyla" stwierdziłam, że ja również muszę mieć nowe pękacze Wibo. A że za późno przeczytałam, że lakier bazowy można po prostu zmatowić i niepotrzebne są matowe lakiery Wibo, moja kolekcja powiększyła się także o dwie buteleczki z serii So Matte. 
Dwie warstwy Wibo So Matte 05 wyglądają w moim dalekim od perfekcji wykonaniu tak:



Ładny szarobeżowy, z przyjemnością będę go nosić jesienią :-)
Fragment ulotki Wibo na temat Crocodile Skin:


Kupiłam dwa kolory - jasny czerwony nr 1, nazwa z zawieszki to Be Sexy Tonight oraz brązowy nr 3, nazwa to Sugar Sweet. Oto test obu kolorów na powyższym lakierze bazowym, od wskazującego kolejno jedna warstwa nr 1, dwie warstwy nr 1, jedna warstwa nr 3 i dwie warstwy nr 3. Byłam ciekawa różnicy pomiędzy drobnym a większym wzorem, ale generalnie niewiele się u mnie różnią. Chyba  lepiej byłoby nakładać cieniutką warstewkę dla uzyskania drobniejszych pęknięć, a grubszą dla większych - czyli tak jak w innych pękaczach. Ja w ogóle mam problem z malowaniem cienkimi warstwami, ale będę musiała potrenować. Widać za to, że druga warstwa czerwonego krokodylka uwydatnia jego kolor, przy jednej warstwie jest ciemniejszy - przebija lakier bazowy.



Mój drugi lakier So Matte to nr 04, żółtozielony. Producent nie pomyślał o nadaniu nazwy, zrobiła to za niego Sabbatha i nie umiem już myśleć o tym odcieniu inaczej :-). Dwie warstwy.



I z nałożonym krokodylowym efektem - od wskazującego jedna warstwa nr 3, dwie warstwy nr 3, jedna warstwa nr 1 i dwie warstwy nr 1.


Tutaj widać, że po dwóch warstwach brązu są drobniejsze wzory niż po jednej, więc ogólnie efekt końcowy może być nieprzewidywalny :-). Poza tym spękania pojawiają się baaaardzooooo poooowoooliiii, najpierw przez dobre kilka minut w ogóle nic się nie dzieje, potem powolutku pojawiają się pierwsze ryski, całość wzoru pojawia się po kilkunastu minutach - to też różnica w stosunku do poprzednich lakierów pękających.
Podsumowując - efekt "skóry krokodyla" uważam za ciekawy, chętnie będę go stosować. A Wam się podoba? Kupiłyście już lub planujecie zakup?

sobota, 19 listopada 2011

Colour Alike - Siren Tail

Mój brzydal :-). Intrygował mnie swoją nazwą, nie było żadnych swatchy w internecie, cena jak zwykle u Barbry bardzo niska i to wszystko sprawiło, że przy kolejnych zakupach lakierów Colour Alike skusiłam się i na ten. Na zdjęciu dwie warstwy, według mnie jest to kolor łososiowy, taki różowo-pomarańczowy, dla innych może to będzie cielisty, ale dla mnie cieliste to takie bardziej beżowe. Wykończenie frost. Oznaczam go jako różowy. Nie wiem, kiedy nim pomaluję paznokcie tak naprawdę, a nie tylko do zdjęć, może jak zrobi mi się go żal, że stoi taki opuszczony, a ja noszę tylko jego ładniejsze koleżanki ;-)




czwartek, 17 listopada 2011

China Glaze - Luna

Kupując przez internet kosmetyki z mojej wishlisty zawsze patrzę na stronie danego sklepu, co by tu jeszcze można...W ten sposób trafił do mnie ten lakier - Luna z kolekcji Specialty i jestem z niego bardzo zadowolona.
Przy okazji polecam sklep http://alphanailstylist.pl/. Przesyłka idzie błyskawicznie i dołączają zawsze kilka-kilkanaście ozdób gratis. Jeśli więc nie macie ochoty/możliwości kupowania z USA lub po prostu nie macie cierpliwości czekać długo na przesyłkę, zachęcam do obejrzenia oferty tego sklepu.
Luna - srebrno-niebieskie cudo, mnóstwo srebrnego brokatowego pyłku plus większe kawałki brokatu holo, mieniącego się na różne kolory. Efekt piękny i bardzo mroźny, mogłaby go używać Królowa Zimy :-). Do zadowalającego krycia potrzebowałam trzech warstw, nie mogę się doczekać wypróbowania go na różnych lakierach bazowych.





środa, 16 listopada 2011

Korres - Grey Brown

Z wrześniowego urlopu w Grecji oczywiście musiałam sobie przywieźć jakąś lokalną lakierową pamiątkę :-). W każdej aptece były dostępne kosmetyki Korres. Czytałam o nich wcześniej w internecie, niewielki wybór jest zresztą w naszych Sephorach (przypuszczam, że po mocno zawyżonych cenach). 
Mają bardzo kuszące żele pod prysznic, szampony, odżywki do włosów, masła do ciała i kto wie co jeszcze, nie przyglądałam się wszystkiemu bo wiedziałam, że nie mogę zbyt dużo kupić. Generalnie przed totalnym zakupowym szaleństwem powstrzymały mnie dwie rzeczy - konieczność przestrzegania limitu bagażu i moje zapasy kosmetyczne :-). Kupiłam więc tylko dwa żele pod prysznic - waniliowo-cynamonowy i jałowcowo-rumowy, szampon z proteinami ryżowymi i oligoelementami, masło do ust z gujawą, dwa lakiery i topcoat (ten ostatni to porażka, niestety praktycznie nie wysycha, po przebudzeniu mam odciski pościeli na paznokciach - a nie jest tak, że maluję i od razu się kładę, czasem siedziałam parę godzin z lakierem zanim poszłam spać).
Lakier nr 95 nosi nieskomplikowaną nazwę Grey Brown i tak też wygląda - z przewagą brązu nad szarością. Kojarzy mi się z błotem, lubię taki kolor na paznokciach i mam kilka podobnych. Dwie warstwy kryją idealnie. Kolor zupełnie nieurlopowy, w przeciwieństwie do mojego drugiego nabytku, który kiedyś pokażę :-)




niedziela, 13 listopada 2011

Colour Alike - Aleja Gwiazd

O istnieniu lakierów firmy Barbra dowiedziałam się jakoś w styczniu tego roku na forum klubu lakierowego. W lutym zrobiłam pierwsze zamówienie, potem kolejne i kolejne...Teraz mam 18 buteleczek i z niecierpliwością czekam na kolejne kolekcje. Podoba mi się w nich prawie wszystko:
-niska cena - 7,99 - co prawda pojemność niezbyt duża, 8 ml, ale przynajmniej jest realna szansa że ją wykończymy do dna :-)
-ładne buteleczki, wygodny pędzelek, doskonała konsystencja
-świetne nazwy! i to w dodatku nazwy wymyślane przez nas! na stronie Barbry na Facebooku po wejściu nowej kolekcji ogłaszany jest konkurs na nazwy i każdy może wrzucić swoją propozycję; dodatkowym miłym gestem (w przypadku wybrania naszej nazwy) jest możliwość wybrania sobie dowolnej rzeczy ze sklepu internetowego w prezencie, ale najfajniejszą sprawą jest tu sam fakt nazwania lakieru :-)
-niska cena za przesyłkę ze sklepu online - tylko 6 zł za polecony ekonomiczny po przedpłacie przelewem, 7 zł za priorytet
Minusów jest niewiele:
-znikoma dostępność w sklepach
-niezachęcające swatche na stronie oficjalnej - na szczęście szybko pojawiają się lepsze na blogach
-niestety duża część lakierów nie ma nalepek z nazwami, numerki są takie bezosobowe; może za jakiś czas je dokleją, ale opóźnienie jest naprawdę spore - pod koniec zeszłego miesiąca zamawiałam m.in. kolory z pierwszej kolekcji Q i nazw nie było
-wyższa cena lakierów z serii Q - 9,49 - co prawda wciąż nie przekracza dychy, ale byłam trochę rozczarowana, myślałam nawet że od tej pory będą powstawać tylko lakiery Q i to jest metoda na podwyżkę, jednak na szczęście się myliłam - pojawiają się kolekcje z tańszej serii 

OK, czas najwyższy pokazać lakier. Mój świeżutki nabytek o idealnie trafionej nazwie - Aleja Gwiazd - z kolekcji Miasto jest moje. Ma wykończenie glass flecked, jest srebrzysto-szaro-srebrzysty ;-), nakłada się fantastycznie, dwie warstwy idealnie kryją i generalnie go pokochałam :-D. Nie miałam w ręku Chanel Graphite, ale bardzo prawdopodobne że Aleja Gwiazd jest lepsza (no i różnica ceny!)








piątek, 11 listopada 2011

Zoya - Amanda

Właściwie nic nie napiszę, bo nic ciekawego na temat tego lakieru nie przychodzi mi do głowy :-). Aż chce się zacytować: "Nuda...Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic."
Dwie warstwy i Poshe Super-Fast Drying TopCoat. 




środa, 9 listopada 2011

Moja pierwsza zabawa z fimo

Mniej więcej miesiąc temu zamówiłam na eBayu dwa zestawy gotowych plasterków fimo - uznałam, że nie chce mi się męczyć z samodzielnym cięciem tych długich lasek :-). Przesyłki z Hongkongu dotarły po niecałych dwóch tygodniach, oto zawartość:



Łącznie ok. 360 sztuk, za uśmiechnięte buźki (w pudełku) zapłaciłam 8,13 zł, za mieszankę (bez pudełka) 7,77. Tyle możliwości za tak niewielką kasę :-)
Oto mój fimo debiut. Nałożyłam bazę, dwie warstwy Models Own Feeling Blue,  zwykły topcoat i zaczęłam nakładać buźki przy pomocy sondy. I niestety rozczarowanie - nie chciały porządnie przylegać, brzegi masakrycznie odstawały. Ozdobiłam więc tylko lewą dłoń, nałożyłam drugą warstwę topcoatu i poszłam spać z myślą, że rano będę musiała zmyć. Po przebudzeniu rzut oka i niespodzianka - w nocy plasterki postanowiły się porządnie przyczepić do paznokci i już nie odstawały. Wyglądało to całkiem przyzwoicie nie licząc poodbijanych śladów pościeli, więc użyłam jeszcze Seche Vite. Widać pęcherzyki powietrza, bo nie żałowałam topcoatu, ale całość bardzo mi się podoba - taka wesolutka - i raz na jakiś czas zamierzam sobie tak szaleć:-)



Mam już dwudziestu obserwatorów! Bardzo się cieszę, dziękuję Wam i pozdrawiam gorąco w ten listopadowy wieczór :-)