Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

niedziela, 7 kwietnia 2013

Isvara Organics - Hydrating Cream Facial Mask

Słońce, słoneczko świeci! (Jeszcze przyjdzie czas, że będę marudzić o tym, że razi w oczy i że jest mi za gorąco). A ja znów przeziębiona :( i weekend spędzam niestety głównie w łóżku...
(Z drugiej strony dawno nie byłam na zwolnieniu i chętnie bym poszła...miałabym więcej czasu na czytanie "Historyka" i czeka na mnie pięć sezonów Doctora Who :)).


Skusiłam się między innymi ze względu na opakowanie rodem z kuchennej szafki - czy nie wygląda jak jakiś dżemik? Nie odstraszyła mnie nawet cena, chociaż jest całkiem wysoka - zapłaciłam ok. 78 PLN za 88,72 ml produktu, w sklepie iHerb :).


Zwięzłe obietnice producenta:
Bogata w kwas hialuronowy i MSM - wspomaga produkcję kolagenu. Zapobiega przedwczesnemu starzeniu skóry poprzez wyrównanie poziomu nawilżenia.

Kosmetyki Isvara Organics nie są testowane na zwierzętach (co prawda nie ma tej informacji na opakowaniu, ale można ją znaleźć tutaj).

Skład:
Organic Aloe Juice, organic olive oil, organic jojoba oil, vegetable emulsifying wax, stearic acid, jojoba protein, organic lavender extract, organic calendula extract, organic green tea extract, organic rooibos tea extract, evening primrose oil, organic calendula oil, organic white tea extract, hyaluronic acid, vitamin e, rosehip oil, methylsulfonylmethane (MSM), organic patchouli eo, organic lemon eo, frankincence eo, myrrh eo.


Sposób użycia banalnie prosty - nałożyć na oczyszczoną twarz, po 10-20 minutach wmasować i usunąć za pomocą ciepłej wody. 
Maseczka jest dość gęsta - na razie daje się ją wydobyć ze słoiczka poprzez potrząsanie, ale z czasem trzeba będzie sięgnąć po jakąś szpatułkę. Pachnie mieszaniną olejków aromaterapeutycznych wymienionych w składzie - najmocniej wyczuwam lawendę, więc dochodzi zapachowy element kojąco-uspokajający.


Podczas wsmarowywania jakby "topi się" dając oleisty efekt, z początku widoczny, u mnie po krótkiej chwili wchłania się całkowicie pozostawiając skórę mięciutką, ukojoną, zrelaksowaną i nawilżoną. Dlatego 
ostatnie polecenie, czyli to o umyciu, pomijam - jeśli nakładam maseczkę na noc, zostawiam ją na twarzy.


Na zdjęciu widać ten oleisty połysk tuż po rozsmarowaniu - chwilkę później już zanika (skórę dłoni mam przesuszoną jeszcze bardziej niż twarzy :)). W chwili, gdy to piszę, na lewej dłoni mam pozostawioną maseczkę, a na prawej nic. Różnica jest powalająca - prawa dłoń jest obrzydliwie szorstka i sucha, podczas gdy lewa zdrowo błyszcząca, nawilżona i wizualnie parę lat młodsza :). Aż szkoda, że Isvara Organics nie ma w ofercie kremów do rąk (chociaż ma mleczka do ciała i masło, hmmm...kuszące...)
Podsumowując - maseczka jest dość droga, ale dobra. Jednak jak znam siebie, to już do niej nie wrócę - przepełnia mnie chęć wypróbowania jak największej ilości kosmetyków - ale z pewnością skuszę się na inne produkty Isvary. Chociażby na nieco tańszą maseczkę dyniową :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Marcowe zużycia/zakupy

Tytułem wstępu cisną mi się różne wyrazy na temat niewiary w nadejście wiosny, ale trzeba być optymistą, więc nie napiszę nic na ten temat. Od razu przejdę do zużyć :)


Babydream Kopf-bis-Fuß żel do mycia ciała - kolejna butelka, używam do mycia dłoni.
- Alverde szampon do włosów farbowanych - szybko się skończył i nie do końca odpowiadał mi zapach, ale i tak mam ochotę na inne szampony tej marki.
Bandi Hydro Care tonik intensywnie nawilżający - bardzo fajny, ale to moja trzecia butelka i znudziłam się już, poza tym postanowiłam przetestować na własnej skórze hydrolaty.
- Pupa ujędrniająco-modelujący krem do ciała z aktywnym tlenem (buahahaha) - kupiłam ze względu na duże opakowanie (300 ml), wystarczył  mi na całe wieki, bo jak to ja - nie używałam codziennie; pod koniec zaczęłam używać na całe ciało i odczułam, że może i faktycznie trochę napina skórę - ale zaraz potem krem się skończył :)
Nubian Heritage - Coconut & Papaya krem do rąk - opiany przeze mnie tu. Będę tęsknić! Muszę koniecznie zapolować na inne wersje - aktualnie na iHerbie z 9 możliwych do kupienia wersji 7 jest wyprzedanych - to też o czymś świadczy...polecam!
Apivita Aqua Vita krem nawilżający - wersja do cery normalnej/suchej, czyli właściwie nie dla mnie (był delikatnie oleisty), ale używałam go zimą i byłam bardzo zadowolona, bardzo! Z pewnością kupię niejeden kosmetyk z tej firmy, jeśli znów poniesie mnie do Grecji.
La Roche Posay Hydreane Extra Riche krem nawilżający - też wersja do suchej cery, ale również zużyta zimą; całkiem OK, chociaż wolałam Apivitę.
- SVR Topialyse krem pod oczy i na powieki - używałam raz na jakiś czas dla odpoczynku od kwasów, dopiero później codziennie - kiedy nie chciał się skończyć pomimo że to tylko 10 ml. Obecnie ma już chyba zmieniony skład.
- NeoStrata Bionic Eye Cream Plus 4% PHA - czyli moje kolejne kwasy pod oczy; w sumie to nie zauważyłam spektakularnych zmian typu wygładzenie zmarszczek, ale zawsze jestem zdania, że bez takiego kremu mogło być dużo gorzej...
Silk Naturals Super Defense Serum - jak powyżej, również nie odnotowałam wspaniałych rezultatów, ale i tak poranna porcja serum przed kremem to mój stały rytuał.

I to tyle - nie najgorzej, chociaż mogłam się bardziej przyłożyć do denkowania.
Czas na moje marcowe zakupy:


Promocja cenowa w Rossmannie to dobry powód do stworzenia zapasów moich niezbędników - wspomniany powyżej Babydream Kopf-bis-Fuß żel do mycia ciała razy trzy oraz Facelle żel do mycia w wersji Sensitive razy trzy i wersji Fresh razy dwa.
Z produktów myjących kupiłam też kulę do kąpieli Stenders wanilia z paczulą, ale zużyłam tego samego dnia i nie mam zdjęcia, tylko wspomnienie cudownej kąpieli w fantastycznym krakowskim hotelu :) - jeśli macie wannę, to polecam kule Stenders!


- Pierwsze nieśmiałe zakupy z Biochemii Urody - hydrolaty z róży damasceńskiej, liści oczaru i kwiatu lipy (używanie zaczęłam od lipy i jestem bardzo na tak!) oraz olej z pestek malin - dla ochrony przeciwsłonecznej włosów, zamierzam go zmieszać z odżywką bez spłukiwania.
- Auriga Aureven odświeżający żel do zmęczonych i "ciężkich" nóg - mój ulubiony produkt tego typu, niezastąpiony zwłaszcza na wyjazdach, kiedy stanowczo więcej chodzę.
- Avene Hydrance Optimale UV Legere i tzw. refleks słoneczny (dziwna nazwa) SPF 50+ - gifty ze szkolenia, juhu! Akurat potrzebowałam nowego kremu nawilżającego, a to przeciwsłoneczne maleństwo (30 ml) będzie jak znalazł do torebki na urlopie.
- MAC Prep + Prime, Transparent Finishing Powder - kończy się wreszcie mój Kryolan Anti-Shine. Ten jest trochę drogi - stówa za 9 g, ale potem chcę kupić puder jedwabny Dr. Hauschka i potrzebuję malutkiego opakowania, żeby go przesypywać.
- Farmina Retimax 1500 - maść ochronna z witaminą A, gdyż moje dłonie zaczęły przedstawiać obraz nędzy i rozpaczy - łuszczenie, pękanie do krwi, te sprawy. Już jest lepiej i rany przynajmniej się zagoiły, jednak z niecierpliwością czekam na ocieplenie.


Włosomaniactwo w ostrej fazie:
- Anida krem do rąk i paznokci z woskiem pszczelim i olejem makadamia - do kremowania włosów (alternatywa olejowania), chociaż wyląduje nieraz również na dłoniach
- Equlibra szampon aloesowy - do częstego mycia włosów i Barwa szampon piwny do mycia raz w tygodniu (chciałam tatarako-chmielowy, ale nie było)
L`Biotica Biovax Quick dwufazowa odżywka bez spłukiwania do włosów farbowanych oraz Biovax intensywnie regenerująca maseczka do włosów ciemnych (zamówiłam Latte, ale okazała się niedostępna i zamieniłam na tę - powinnam była zrezygnować, ale trudno)


No i ciąg dalszy mojego lakieromaniactwa:
- Zoya Chyna i Nyx <3, Colour Alike Biała Fabryka, Bałucka Panienka, Złota Nitka i Pozytywka
- OPI Spark De Triomphe, Fantasy Makers Rest In Pieces, Hare Medusa Luminosa, Smitten Polish Look to the Western Sky, Sinful Colors I Miss You, Bell Glam Night Sparkle 01 i Island Girl Island Sunset (a zaczęło się od tego, że chciałam kupić Smitten Polish...no ale nie mógł tak sam jechać...)