Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Smells like Christmas spirit vol.2

Życzę każdemu, kto jeszcze mnie czyta, wszystkiego dobrego, radości życia i pozytywnej energii :-*
i pamiętajcie, że życzę Wam tego zawsze, nie tylko od święta :-)

niedziela, 15 grudnia 2013

Listopadowe zużycia/zakupy

Spóźnione niezmiernie (ach, ten czas, ten czas!), ale są. Najpierw jak zwykle zużycia:


SO' BIO etic kojąca woda micelarna z nagietkiem - bardzo polecam, zwłaszcza jeśli lubicie Sensibio, a jesteście trochę nim znudzone - wtedy śmiało możecie kupić ten wariant lub aloesowy; nie ma sensu wybierać wersji różanej, bo co prawda kosztuje o dyszkę mniej, ale jest jej dwa razy mniej (zamawiałam ostatnio w pośpiechu i nie wczytałam się w opisy. Po rozpakowaniu poczułam lekkie rozczarowanie :-)). W każdym razie płyn jest super, dobrze i delikatnie zmywa makijaż.
Pierwoje Reshenie maseczka do twarzy Przedłużenie Młodości - mój pierwszy kosmetyk od babuszki Agafii; tak jak powyżej - polecam! - jako doskonałe odżywienie przesuszonej skóry, w dodatku śmiesznie tanie. Tym, że jest zalecana dla osób między 35 a 50 rokiem życia na Waszym miejscu bym się nie przejmowała (chociaż ja akurat jestem w grupie docelowej :-)), jak również tym, że każą ją zmyć (to świetny krem na noc). Muszę przeanalizować całą ofertę tej firmy :-)
Benecos krem na dzień z Q10 i kwasem hialuronowym - dostałam gratis do zakupówi nie przypadł mi do gustu. Miał dziwną konsystencję - jakby oleistą. ale szybko się wchłaniał do zera i skóra domagała się czegoś więcej. Zapach też niezachęcający, ogólnie jestem na nie.
Bioderma Photoderm Max Fluide SPF 50+ - kupiłam kilkanaście tubek, no to zużywam :-). Zresztą bardzo lubię i polecam. Więcej - o tutaj.
- PZ Cussons Carex Moisture Plus żel antybakteryjny - obowiązkowo muszę mieć coś takiego w torebce w czasie wyjazdów lub wypadów na tzw. "miasto" :-). Wiadomo, że lepiej umyć dłonie wodą z mydłem, no ale nie zawsze jest to możliwe. Znalazłam organicznego/bezalkoholowego następcę, o czym za chwilę. Teraz druga część zużyć:


Original Source dwa żele pod prysznic z nutą mięty: Watermint & Lemongrass oraz Spearmint. Fajne, o ile ktoś toleruje miętowe zapachy pod prysznicem. Oba kończyłam zimą, właściwie nie chłodzą.
Facelle płyn do mycia wersja Sensitive - już nie zliczę, która to butelka. I będą kolejne!
Born to Bio żel pod prysznic - niby fiołkowy, ale niestety wcale tego nie czuć. W ogóle bardzo delikatny zapach, dla mnie za słaby. Poza tym plusy za przyjazny skład i fajną butelkę. Trochę drogi...
- mydła w kostce Alterra różane i oliwkowe - przetestowałam już 5 wersji i najbardziej lubię pomarańczę i lawendę. Ale do tych też nie mam zastrzeżeń (używam wyłącznie do mycia dłoni). Mam wrażenie, że różane lekko rozmięka, wolniej wysycha w porównaniu z innymi.

Czas na wyznanie grzechów zakupowych :-):


- Bath & Body Works: żele pod prysznic Moonlight Path, Pure Paradise i Dark Kiss. Taką intensywność zapachu lubię! Dalej mgiełka do ciała Dark Kiss. Wiem, że miałam już nie kupować mgiełek z alkoholem. No więc tej nie kupiłam :-), to gratis z karty stałego klienta. W dodatku alkoholu prawie nie czuć, jestem pod wrażeniem. Poza tym zapach utrzymuje się na ciele bardzo długo, więc nie pozostaje mi nic innego, jak polecić (chociaż ostatnio BBW mnie denerwuje). Ostatni nabytek to masło do ciała Be Enchanted (nie powinnam kupować NIC do pielęgnacji ciała, ale mam szaloną fazę maseł). Mały sukces: nie kupiłam żadnej świecy :-D (co prawda w czasie ostatniej promocji 2 w cenie 1 nie było mnie w Warszawie).


- Farmona Herbal Care szampon pokrzywowy. Do silniejszego oczyszczania włosów raz na tydzień. Mam jeszcze sporo żurawinowej Barwy, ale miałam wtedy słaby dzień i w czasie spożywczych zakupów po prostu MUSIAŁAM kupić coś na polepszenie humoru. W sumie i tak dobrze, że skończyło się na taniutkim szamponie :-)
- Facelle pianka do mycia, bo musiałam przetestować nową konsystencję.
- Seche Vite Proffessional Kit - czyli tradycyjna flaszeczka wysuszacza plus wielka flacha uzupełniająca. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie :-). Miałam z Seche Vite prawdziwe love-hate relationship, kurczył mi nałogowo lakier, aż tu nagle, proszę bardzo...przestał. Bardzo pomogła rada Hatsu-Hinoiri, żeby malować najpierw topem wolny brzeg paznokcia, a potem całość. Dziękuję :-*
- Bentley antybakteryjna pianka do rąk
- Eco Cosmetics żel do mycia twarzy z zieloną herbatą i liściem winorośli\
- Eco Cosmetics krem do twarzy intensywnie pielęgnujący
- Decubal Anti-Itch żel - prezent od znajomej, która wie, jaki mam problem ze skórą dłoni zimą (przesuszona, pękająca do krwi). Ciekawe, czy coś pomoże. Jak dotąd, najlepszym lekiem jest wiosna :-)


Na koniec lakiery z różnych stron świata:
- Colour Alike Pyrka, którą Pani Skeffington przetestowała ze wstrętem, a potem mi oddała. Dziękuję :-*
- Wibo WOW Effect Matte Glitters nr 2, Wibo WOW Glamour Sand nr 3, Lovely Blink Blink nr 2 i nr 1 - nie oparłam się promocji -40% w Rossmannie.
- Depend Glitter Effect nr 4017 - lakierowa pamiątka z Kopenhagi.
- Emily de Molly - Oceanic Forces i Cosmic Forces - kompletnie i doszczętnie przezajebiste. Ten okrągły brokat jest obłędny. I nawet nie trzeba łowić :-)

czwartek, 5 grudnia 2013