Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

piątek, 27 września 2013

Uzależniona


Zaczęło się niewinnie (zawsze tak się zaczyna...) - od czytania o tej firmie na blogach kosmetycznych. Kilka razy zajrzałam do sklepu (jeden z plusów mieszkania w stolicy), grzecznie wychodząc bez zakupów. Olbrzymi wybór żeli pod prysznic/balsamów do ciała/mgiełek zapachowych lekko przerażał. 
Jakiś czas później potrzebny mi był prezent dla kogoś, zdecydowałam się na dwa płyny do kąpieli Bath & Body Works. Grzecznie odmówiłam przyjęcia karty do zbierania pieczątek. Wiedziałam, że to prosta droga do kupowania coraz większej ilości kosmetyków.
Jakiś czas później postąpiłam nierozsądnie i "polubiłam" profil BBW na Facebooku. Nie trzeba było długo czekać na skutki - pojawiła się promocja na średnie świece (kup 3 w cenie 2) i już autobus wiózł mnie do Galerii Mokotów...


Tym razem wzięłam kartę stałego klienta. Na własną zgubę, karta jest ważna do końca listopada tego roku i kusi do kolejnych zakupów, bo dostaje się prezenty, a marzy mi się duża świeca gratis.
W dziale świeczek spędziłam długie chwile, usiłując dokonać wyboru. Lavender Vanilla - bo zestresowana nerwuska ze mnie. Spice Épices - bo zawsze wybieram takie piernikowe zapachy (mam już Kitchen Spice z Yankee Candle). Summer Boardwalk - bo nie mogłam się oderwać w sklepie i wciąż do niego wracałam. Przedziwny zapach, mój ulubiony z tych trzech i najintensywniejszy.
Nie upłynął pełny miesiąc, a Bath & Body Works znów mnie skusiło - od dziś do niedzieli dwie świeczki w cenie jednej. No to znowu w autobus...tym razem celuję w duży rozmiar świeczek, mają trzy knoty i podobno palą się bardziej równomiernie niż mniejsze, w których wosk zostaje przy ściankach.


Summer Boardwalk - zapas musi być :-). Espresso Bar dla lepszego przebudzenia w zimowe ciemne poranki. Dwa kolejne słodziaki na długie wieczory.
Przepadłam z kretesem (tylko co to ten kretes?)

sobota, 21 września 2013

Maleńki kawałek Chorwacji

 Wikipedia podaje, że całkowita długość chorwackiej granicy lądowej to 1982 km, a długość wybrzeża (łącznie z wyspami) - 5835 km. "Mój" fragment był więc naprawdę maleńki, nawet nie 50 km, ale udało mi się go przemierzyć dość dokładnie - autobusem, łodzią, w dużej mierze pieszo. Hotel znajdował się w malutkim Plat, położonym pomiędzy pięknym (lecz głośnym i dość zatłoczonym przez turystów) Dubrownikiem a równie pięknym, cichym (chyba że akurat samoloty schodzą do lądowania na pobliskim lotnisku) i spokojnym Cavtatem.
Wrześniowa pogoda jest kapryśna i zmienna, upał daje się we znaki, ale coraz częściej słońce chowa się za chmurami. Czasem pada deszcz - przelotne pięciominutówki, poważniejsze ulewy, w nocy zdarzają się burze. Dzięki temu niebo zawsze wygląda inaczej, mogę fotografować coraz to inne chmury.









Brzoskwinie kupione na bazarku pachną tak intensywnie, że przypominają mi się wakacje w Bułgarii z dzieciństwa. Po raz pierwszy w życiu jem świeże figi i zakochuję się w ich smaku.


Ładne domy i hotele często sąsiadują z opuszczonymi, zniszczonymi budynkami. Ściany ze śladami kul nie pozwalają zapomnieć o nie tak dawnej wojnie domowej. Morze oprócz kamyków wyrzuca też oszlifowane kawałeczki kafelków - do garstki zebranych w różnych miejscach kamyczków dorzucam niebieski skrawek czyjegoś domu. W wegetariańsko-wegańskiej restauracji Nishta do rachunku dodawane są uśmiechnięte fasolki z podziękowaniem za wizytę.




Stare Miasto w Dubrowniku jest piękne. Oglądam je dosłownie z każdej możliwej strony - płynąc łodzią na pobliską wysepkę Lokrum, chodząc po jego murach, spacerując po jego ulicach, i oczywiście z wyższych partii miasta. Urzekają mnie wąskie charakterystyczne uliczki, nierzadko całe składające się ze stromych schodków.







Jeden dzień spędzam na wyspie Lokrum (która jest rezerwatem przyrody). Niewielka powierzchnia (niecałe 70 ha) kryje zaskakująco wiele atrakcji. Moczę nogi w Morzu Martwym (tak naprawdę to niewielkie jezioro). Wchodzę do twierdzy Fort Royal. Podziwiam opuncje w ogrodzie botanicznym. Pawie przechadzają się całymi rodzinami. Królik jest zajęty jedzeniem trawy i ma gdzieś, że podchodzimy naprawdę blisko. Czekając na powrotną łódź piję przepyszny figowy likier.




Parę dni spędzonych w Dubrowniku równoważę paroma dniami w miasteczku Cavtat - o wiele spokojniejszym. Można tu spędzić leniwy dzień nad wodą patrząc na łódki lub pospacerować po okolicy. Usiąść w restauracji i czekając na grillowane warzywa oglądać samoloty przelatujące nad drzewami.


 


W Mlini jest najlepsza plaża, dość długa i częściowo niemal bez kamyczków. OPIkowy hybrydowy pedicure zachowuje się nienagannie przez cały pobyt :-)



Przedostatniego dnia rzucam sama sobie wyzwanie i postanawiam wejść na wzgórze Srđ (412 m n.p.m.). Jest mi gorąco, niosę siatkę z zakupami, ale widoki - po drodze i na górze - rekompensują wszystko. Na dół zjeżdżam kolejką linową.





Nigdy wcześniej nie byłam w Chorwacji. Wrócę.




środa, 4 września 2013

W końcu urlop! Plus salonowe mani :-)


Jak słusznie się domyślacie, tak przedstawia się właśnie teraz wnętrze mojej walizki. Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę...na szczęście na lotnisku muszę się znaleźć około godziny czwartej, więc myślę, że spokojnie zdążę się spakować :-)
Na mapie Dubrownika namierzyłam trzy najważniejsze dla mnie miejsca:
- restaurację wegetariańsko-wegańską Nishta
- sklep ze zdrową żywnością Bio&Bio
- oraz last but not least drogerię dm :-D

Początkowo w salonie kosmetycznym planowałam zrobić tylko pedicure, dziś zdecydowałam się jednak również na manicure i szczęśliwie była jeszcze opcja wydłużenia wizyty. Na stopach mam OPI Are we there yet? w wersji Gel Color i mam nadzieję, że wytrzyma bez skazy co najmniej dwa tygodnie. Powinien, ale nigdy nie wiadomo.
Na dłoniach również OPI - cztery paznokcie lewej dłoni niebieszczą się przy użyciu No Room For The Blues, na serdecznym pomarańczowi się A Roll In The Hague.


Na dłoni prawej odwrotnie:


Pani manicurzystka była zachwycona do tego stopnia, że zrobiła zdjęcia :-) oraz kilka razy stwierdziła, że to bardzo odważny pomysł (z pewnością nie czyta blogów, toż to bardzo zachowawcze jest) i że ona nie miałaby odwagi. Usiłowałam ją zachęcić, ale nie wiem czy skutecznie - sprawdzę przy kolejnej wizycie :-)
A teraz udaję się już zapełniać walizkę. Do zobaczenia za dwa tygodnie :-)

poniedziałek, 2 września 2013

Sierpniowe zużycia/zakupy

Bez wstępów przechodzę do tematu, bo zdjęć do opisania sporo. Zdenkowaniu uległy następujące kosmetyki:


SO' BIO etic żel pod prysznic Madagaskar - Ylang Ylang Monoi-Tiare - dobry skład i godna polecenia firma + spodobał mi się kształt opakowania; zapach dla mnie za słaby, lubię pod prysznicem mocne klimaty typu Lush czy The Body Shop.
- Korres żel pod prysznic mango - świetny! Wprawdzie wolałam wersję rum/jałowiec ze względu na bardziej nietypowy zapach, ale ten też lubiłam. Jeśli będę w Grecji - kupię kolejne żele tej firmy.
The Body Shop żel pod prysznic Spiced Pumpkin - kupiony 15 miesięcy temu, oszczędnie dawkowałam sobie przyjemność stosowania :-) przepyszny intensywny zapach, będę tęsknić.
Lush żel pod prysznic Snow Fairy - jego też będzie mi brakować, zapach gumy balonowej był wręcz uzależniający. Może kiedyś uda mi się znów kupić (pojawia się tylko w grudniu, no i jak dotąd brak sklepu w Polsce).
- Alterra mydło konwaliowe - tymczasowo porzuciłam żele do mycia dłoni na rzecz kostek mydła. Pierwsze spotkanie z mydłem Alterra uważam za udane. Zapach może trochę nienaturalny, ale przypominał konwalię. Kostka nie rozmięka i jest tania. Obecnie w użyciu mam mydło pomarańczowe i zapachowo bardziej mi pasuje.
- The Body Shop słynna bananowa odżywka do włosów - słynna zwłaszcza ze swojego zapachu. Nie umiem niestety rozpoznawać, co służy najlepiej moim włosom, ale ten produkt był OK.
- L'Occitane miniatura szamponu z 5 olejkami - fajny, ale minęła mi już faza na tę firmę i szkoda mi kasy. Chociaż zapachy wszystkich kosmetyków są super.
Alaffia Coconut & Shea odżywka do włosów - kupiona na iHerbie, dla mnie bomba! W parę minut robiła mi mięciutkie włosy i tak pięknie pachniała...miałam ją zrecenzować, ale w końcu nie wyszło. Do zapamiętania: przy kolejnych iHerbowych zakupach wrócić do tej firmy!
- Farmona Jantar wcierka do włosów - moja druga butelka, pierwszą używałam zbyt niesystematycznie by cokolwiek powiedzieć o działaniu. Teraz stosuję częściej - może nie codziennie, ale parę razy w tygodniu na pewno. Niestety oczekiwanych babyhair brak :-(


- Lush Mask of Magnaminty - najlepsza oczyszczająca maseczka, jaką znam. Miałam przyjemność zużyć kilka opakowań i to jest ostatnie - rezygnuję z kolejnych, bo nie jest wegańska.
- Luvos  maseczka nawilżająca z olejkiem migdałowym - połowa opakowania, które składa się z dwóch saszetek. Tania, to wzięłam, chociaż preferuję maseczki w tubkach. Bez szału niestety.
- Kiko tusz do rzęs Super Colour fioletowy - otwarty dawno temu, więc najwyższy czas wyrzucić. Odradzam. Efekt mizerny, za to jak tusz zawędrował do oczu (a wędrował często), pieczenie i łzawienie  miałam gwarantowane.
- Apivita serum do twarzy z borówką czernicą i witaminą C - boskie! Też miałam dokładniej opisać i nie starczyło zapału. Uzależniający zapach, świetna konsystencja (powiedzmy, że podobna do mleka, z wyglądu też). Działanie - mam nadzieję, że długofalowe. Skóra nie zaczęła nagle bić blaskiem, ale była zadowolona. Po nałożeniu tego serum nie musiałam już nakładać kremu (chociaż i tak to robiłam). W Grecji (może już w przyszłym roku?) od razu pobiegnę do apteki z tymi kosmetykami (mam ochotę dla odmiany na serum nawilżające)
- Bioderma Sebium płyn micelarny - często czytam dość umiarkowane opinie o tym produkcie, fakt że nie dorównuje wersji Sensibio, ale byłam zadowolona. Zmywał makijaż i tego oczekiwałam. Nie kupię więcej, bo wolę mieć ten sam płyn do oczu i twarzy - a tego nie stosowałam na powieki.
- L'biotica Biovax maseczka do włosów ciemnych - nie zauważyłam działania, może gdybym zużyła kilka opakowań...ale i tak już nie kupię, bo zawiera miód.
Babydream für Mama olejek dla pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży - chyba częściej używałam do całego ciała niż do olejowania włosów. Uwielbiam ten zapach :-)
- Vichy antyperspirant tzw. zielona kulka. Ja mówię "żegnam". Pierwsze parę opakowań było niezwykle skuteczne, kolejne niestety nie. Zmieniłam się albo ja, albo kulka, więcej szans nie będzie. Szukam następcy.
- Kiss My Face miętowy krem do stóp - opisywałam go. Cudów nie czyni, ale latem sprawdził się doskonale.

Koniec zużyć. Nie jest źle, starałam się sumiennie wykańczać moje przerażające zbiory :-D

Shopping time:


Equilibra szampon wzmacniający przeciw wypadaniu włosów
- Barwa szampon żurawinowy
- Facelle płyn do mycia razy dwa, wersja ulubiona - Sensitive
- chusteczki pielęgnacyjne Babydream i miniżel pod prysznic Bath & Body Works Warm Vanilla Sugar - do urlopowej torebki; możecie się zdziwić, że chcę nosić żel, ale nazbyt często w przygodnych toaletach jest bieżąca woda, a mydła brakuje. Tym razem będę na to przygotowana :-)
- Farmina olejek rycynowy - kupiony z myślą o rzęsach, na razie czeka w lodówce aż się zmobilizuję i umyję opakowanie po tuszu. Na skórze głowy pewnie też popróbuję.


- Lierac Sunific Extreme SPF 50+ mleczko do ciała razy dwa - na urlop, w dwa tygodnie spokojnie zużyję (a nawet mi zabraknie, ale nie tylko te dwie flaszki zabieram)
Dr Muller Panthenol Mleczko 7% - urlopowy balsam do ciała
- Turbie Twist dwupak ręczników z mikrofibry do włosów - nie było dużego wyboru kolorów i musiałam wybrać opcję biały + lila. Nie o kolor wszak tu chodzi, ale o wygodę. Miłość od pierwszego użycia!


- Bioderma Photoderm Bronz SPF 50+ sztuk pięć + Max SPF 50+ sztuk pięć. Tak, wiem, co teraz myślicie: "wariatka!". Mogę jedynie dodać, że trafiłam na wyprzedaż i za każdą tubkę zapłaciłam ok. 18,80 PLN. Po prostu mam teraz duży zapas :-)


Na zakończenie lakierowa orgia :-)
- CND Vinylux Weekly Top Coat + Married To The Mauve (chcę sprawdzić na sobie zapewnienia o tygodniowej trwałości), China Glaze Tongue & Chic, Howl You Doin', Fang-tastic
- Zoya Julieanne, P2 Strict, Hits Hera, Apolo, Dionisio (dziękuję Nolu!), L.A.Girl Teal Dimension i Brilliant Blue, NYX Dark Glitter (dziękuję Chanelastic!)
- Manglaze ILF, Fatty's Got More Blood i Matte Is Murder (dziękuję MarioAntonino!)