Przez wiele lat czesałam włosy zwykłym, plastikowym grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami. A potem zaczęłam czytać blogi urodowe :) i tak oto dowiedziałam się o istnieniu cudownej szczotki Tangle Teezer. Czytałam kolejne pozytywne recenzje i peany na jej cześć, czytałam, trafiłam nawet na jedną bardziej realistyczną ocenę i w końcu zdecydowałam się sama spróbować. W listopadzie 2011 zamówiłam standardową wersję Tangle Teezer w najciekawszym dla mnie odcieniu Disco Purple, czyli fantastycznym ciemnym fiolecie z zatopionym brokatem (powyżej zbliżenie na brokat).
Oto co twierdzi polski dystrybutor:
Szczotka Tangle Teezer jest najlepiej sprzedającym się i najczęściej nagradzanym produktem do pielęgnacji włosów.
Dzięki zastosowaniu innowacyjnego kształtu ząbków ze specjalnego elastycznego tworzywa, szczotka działa niewiarygodnie delikatnie i skutecznie.
Zalecana także do rozczesywania włosów cienkich i zniszczonych, przedłużanych, peruk, afro.
Szczotka Tangle Teezer dostosowuje się do włosów, nie ciągnie splątanych kosmyków, czesze delikatnie zapewniając gładkie i lśniące włosy w mgnieniu oka. Codzienne szczotkowanie włosów szczotką Tangle Teezer wpływa na zwiększenie ich połysku! Szczotki Tangle Teezer można używać do rozczesywania włosów suchych oraz mokrych.
A co twierdzę ja? Zwięźle, bo o TT wiele postów już napisano: z początku musiałam się przyzwyczaić do kształtu (braku rączki) i do masowania skóry głowy (dość mocnego "drapania"). Jak się przyzwyczaiłam, to polubiłam, i to bardzo. Włosy mam liche i cienkie, ale długie zazwyczaj do ramion, więc rozczesuje mi je się za pomocą TT bardzo przyjemnie. Nie jest tak, że szczotka w ogóle włosów nie wyrywa - zdarza się mi coś wyszarpać, jak za szybko pociągnę. Ale i tak mam wrażenie, że włosy mam rozczesane dokładniej.
Tangle Teezer nie odmienił mojego życia w sposób, w jaki zmieniły je nowoczesne wysuszacze lakieru do paznokci :D. Ale stał się jego stałym elementem i dlatego postanowiłam nabyć również wersję przeznaczoną na wyjazdy, czyli Tangle Teezer Compact Styler; tu nie było odlotowych kolorów, więc jedynym sensownym dla mnie rozwiązaniem była po prostu czerń.
Compact Styler rozczłonkowany:
i Compact Styler złożony - można przewozić bez obaw o uszkodzenie ząbków:
Nie wiem dlaczego, ale w duchu wyobrażałam sobie, że wersja kompaktowa różni się od podstawowej tylko tą nakładką, a wielkość będzie ta sama. Oczywiście okazało się, że jest znacznie krótsza.
Trzeba się trochę bardziej nią namachać, żeby rozczesać włosy, jest to więc idealna opcja podróżna lub torebkowa. Jeśli ktoś rozważa zakup jednej wersji, ja proponuję klasyczną.
Macie, chcecie mieć czy uważacie, że to zbędny gadżet?
Gadzet bardzo fajny, jak miałam długie włosy to uwielbialam takie nowości, teraz mam prawie jeżyka wiec więcej zostaje na lakiery do paznokci;-)
OdpowiedzUsuńJa właśnie trochę obcięłam kudły, ale chyba zostanę i tak przy grzebieniu :)
OdpowiedzUsuńJa się trochę zastanawiam nad tą zamykaną wersją do torebki, bo włosy już mam długości trudnej do czesania palcami ;) A wypadałoby w ciągu dnia fryzurę odświeżyć, bo ma tendencję do układania się w zbite pasma :/
OdpowiedzUsuńMam TT mniej więcej od roku i teraz nie wyobrażam sobie rozczesywania bez niej włosów :). Nie szarpie, dokładnie rozczesuje nawet mokre włosy... Uwielbiam ją!
OdpowiedzUsuńNie mam. Jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńI w sumie nie wiem nawet, czy kupię :o
Chciałam kupić, ale dostałam szczotkę, która znakomicie się u mnie teraz sprawdza.
OdpowiedzUsuńSzukam zamykanej szczotki do torebki i pewnie padnie na TT, mam już normalną wersję i się sprawdza:)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to niezły i, z tego co słyszałam, bardzo pomocny gadżet. Ja jednak stawiam na grzebień i moją ukochaną szczotkę z Natury ;)
OdpowiedzUsuńU mnie najlepiej sprawdza się drewniany grzebień.TT okropnie rwał mi włosy i do tego dźwięk był okropny..
OdpowiedzUsuń