Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

niedziela, 4 grudnia 2011

Everyday Naturals Deep Kissing Buff & Shine - peeling do ust

Lubię przy okazji stosowania maseczek do twarzy potraktować też usta  peelingiem przeznaczonym specjalnie dla nich. Niewiele firm ma je w swojej ofercie, stąd raczej niewielki wybór. Pierwszy, jaki wpadł mi w ręce, to sztyft The Body Shop. Pamiętam, że był zielony, pachniał miętowo, dobrze ścierał (chyba zawierał zmielone drobinki pestek brzoskwini) i jedyną wadą było to, że praktycznie od razu się złamał u nasady. Na stronie firmowej już go nie widzę, więc zapewne został wycofany z oferty. Kolejny był z firmy Benefit, zestaw dwóch tubek pod nazwą Dr Feelgood Lipscription - czyli peeling i balsam do ust. Wiem, że peeling miał w składzie kwasy AHA i chyba dodatkowo jakieś drobinki, wspominam go miło, ale czytałam niedawno że został wycofany i na stronie producenta go nie ma, więc musi to być prawda. Wniosek stąd płynie taki, że jeśli podoba wam się peeling do ust z jakiejś firmy, ale szkoda wam kasy, lepiej jednak go kupić, bo chwilkę później może być to już niewykonalne. Pamiętam, że lata temu śliniłam się do zestawu Chanel - to był chyba gommage w zestawie z gumeczką do ścierania plus balsam nawilżający, ale kosztował jakieś kosmiczne pieniądze i nie skusiłam się. Dziś, gdy wiem, że peelingi do ust wystarczają na długie miesiące stosowania i mogłabym kupić Chanel, założę się że już nie istnieje. 
Ale czas na bohatera dzisiejszej notki - mój aktualny ścieraczek z firmy Everyday Minerals - jak widać, ich produkty pielęgnacyjne noszą nazwę Everyday Naturals.
Widok z góry, z dołu i od środka :)




Słoiczek był opakowany w uroczy tkaninowy woreczek (który gdzieś schowałam i nie wiem gdzie teraz jest), do którego była dołączona karteczka z opisem produktu. Zapewne ją wyrzuciłam od razu, skład podaję zatem ze strony polskiego sklepu:


Skład:cukier, olej z nasion słonecznika*, wosk z Euphorbia Cerifera (Candelilla), masło Shea*, olej z nasion jojoby*, masło Murumuru, kakaowiec właściwy, olejek ze skórki pomarańczowej, witamina E. * oznacza składniki organiczne



Po roztarciu wygląda jak poniżej - kryształki cukru się stopniowo rozpuszczają, ale trwa to parę minut, więc efekt ścierający jest. Masła i olejki nawilżają i natłuszczają, po umyciu usta są więc wygładzone i natłuszczone, ale oczywiście warto nałożyć jakiś balsam. 


Zapach bardzo jadalny i kuszący, słodko-pomarańczowy. Na szczęście umiem się powstrzymać przed oblizywaniem ust w czasie peelingowania, ale specjalnie dziś przetestowałam smak i muszę wam powiedzieć, że jest przepyszny, czuć po prostu cukier i skórkę pomarańczową. 
Kosmetyki Everyday Naturals są wegańskie i nietestowane na zwierzętach. Peeling robi to, co do niego należy, pięknie pachnie i smakuje, jest niesamowicie wydajny i będę go miała zapewne jeszcze przez długie miesiące. Wad więc nie widzę, może poza jedną - trzeba go kupić przez internet. Aktualna cena - 22,90 + przesyłka. 
A kiedy już się skończy - przypuszczalnie kupię jego braciszka, czyli Citrus & Vanilla Sitting In A Tree K.I.S.S.I.N.G. Bardzo podoba mi się nazwa, mam więc nadzieję, że do tego czasu go nie zdążą wycofać!

1 komentarz:

  1. O kurczę, nawet nie wiedziałam, że istnieją peelingi do ust :)

    OdpowiedzUsuń