Zaczynam zauważać pewien comiesięczny schemat - zawsze wydaje mi się, że będę miała dużo zużyć i mało zakupów, a potem okazuje się jednak, że niezupełnie jest to zgodne z rzeczywistością :). Muszę solidniej popracować nad swoim zakupoholizmem, czas wziąć się w garść!
Oto co udało mi się zużyć w lutym:
- Eucerin 10% Urea krem do stóp - całkiem dobry, konsystencja lekka i nietłusta, używało się go przyjemnie, kupiłam go jednak tylko dlatego, że nie mogłam znaleźć swojego ulubionego Gehwola i nie zamierzam do niego wracać.
- Vichy antyperspirant w kulce - najlepiej się u mnie sprawdza, jedyny, do jakiego wracam, a przetestowałam wiele innych kulek; kupuję go na zapas, gdy w aptekach pojawiają się dwupaki.
- Palmolive żel pod prysznic bergamota i werbena - mmmm, świetny zapach, cierpko-herbaciany, dobry o świcie dla obudzenia/ożywienia. Polecam :)
- Original Source żel pod prysznic Cactus & Guarane - jeden z najmniej ciekawych zapachów żeli z tej firmy, nic interesującego.
- SVR Xerial 10 mleczko do ciała - gęsty i rozsmarowywał się dość tępo zostawiając tłusty film, ale na zimę był idealny.
- dwie mgiełki do ciała J'Fenzi kupione na Allegro - Escalation Ice Kiss i DCNA. Stosuję mgiełki po porannym prysznicu, kiedy śpieszę się do pracy i szkoda mi paru minut na użycie balsamu. Również latem, kiedy jest bardzo gorąco i w ogóle nie mam ochoty na smarowanie czymś bardziej treściwym. Muszę jednak z nich zrezygnować - zawierają głównie alkohol więc nie nawilżają, nic nie dają poza zapachem.
- Bioderma Sensibio H20 płyn micelarny i Bourjois woda micelarna - używałam w tym samym czasie i widzę różnicę - wolę Sensibio, ma ładniejszy zapach, wygodniej wylewa się na płatek kosmetyczny i według mnie jest lepszy, ale może decyduje tu moja sympatia do kosmetyków aptecznych; Bourjois wygrałam w konkursie na rossnet.pl.
- Avene Ystheal pod oczy - bardzo wydajny z powodu lekkiej konsystencji (żel-krem), mam też nadzieję, że retinaldehyd pozytywnie wpłynął na moje zmarszczki; lubię zmieniać kremy, więc teraz na noc mam inny, ale może wrócę kiedyś do Avene.
- La Roche Posay Anthelios AC fluid SPF 30 - jeden z moich ulubionych filtrów, trzeba się tylko przyzwyczaić do tego, że jest bardzo płynny. I nie lubi się ze wszystkimi podkładami rolując je, ale poza tym - świetny, będę do niego wracać.
- Iwostin Sensitia maseczka nawilżająco-odżywcza - opisywałam ją tutaj, bardzo ją lubię.
- Isana 5% Urea intensywny krem do rąk - kupiłam z ciekawości, jest tani i często chwalony, byłam dość zadowolona, ale nie powtórzę zakupu.
- Gosh Extreme Lenght tusz do rzęs w kolorze Purple - kupiony latem 2011 w celu odskoczni od czerni; wydaje mi się, że był powodem pieczenia oczu, ale kolor mi się podobał - niestety przy zakręcaniu uszkodziłam opakowanie, więc idzie nieco przedwcześnie do kosza.
- Urban Decay Eyeshadow Primer Potion - wiem, że wewnątrz jest jeszcze mnóstwo tej bazy, jednak postanowiłam dawać tu zdjęcia nierozciętych opakowań. Jestem z niej zadowolona, ale i tak następnym razem kupię inną - może uda mi się nabyć Kiko :)
A teraz zakupy:
- Nivea Powerfruit Refresh żel pod prysznic - bo jestem uzależniona od kupowania żeli pod prysznic ;)
- zakupy z salonu MAC, efekt akcji promocyjnej Piękności dnia. Podkład Pro Longwear i korektor pod oczy Pro Longwear, oba w odcieniu NW20; puder matujący Blot Powder w odcieniu Medium Dark i tusz do rzęs False Lashes. Mało brakowało, a kupiłabym jeszcze róż i pędzle do podkładu i korektora, ale w porę się opamiętałam...
- zakupy z iHerb: Alaffia Coconut & Shea odżywka do włosów, Nubian Heritage Indian Hemp & Haitian Vetiver krem do rąk, Beauty Without Cruelty maseczka nawilżająca, Isvara Organics maseczka nawilżająca, Nubian Heritage Coconut & Papaya krem do rąk. Jak można łatwo wywnioskować, zaczęłam szukać kosmetyków bez chemii w składzie i o każdym z wyżej wymienionych mogę na razie napisać - WOW <3. Na pewno za jakiś czas opiszę je dokładniej!
Na koniec lakieromania, czyli jedenaście lakierów Kleancolor: Starry Blue, Disco Ball, Tahiti Sunset, Silver Lining, Metallic Aqua, Grand Finale, Tango, Afternoon Picnic, Shooting Star, My Valentine, City Never Sleeps oraz dwa lakiery a-england: Saint George i Bridal Veil.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam meteopatki - pogoda mnie rozwala, przedwczoraj zima, wczoraj wiosna, dziś z kolei jesień...
Ten krem do stóp Eucerin wygląda zachęcająco, muszę mu się przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńZa to zakupy z Maca i ta lakiery chętnie bym ukradła;)
Niezły był, ale raczej dla kogoś, kto nie ma problemów z rogowaceniem naskórka. Bardziej polecam Gehwol krem do zrogowaciałej skóry z mocznikiem i jedwabiem, czasem występujący pod nazwą Hornhaut. Ideał :)
UsuńOoo to dzięki:)Zima co prawda kremu do stóp az tak nie potrzebuję za to latem jak najbardziej.w takim razie Gehwol wpisuje na listę.
UsuńImponująca ilość zużyć, ale też lakierów:) Muszę poważnie zastanowić się nad tym antyperspirantem z Vichy, ostatnio jakoś znowu go odłożyłam na półkę.
OdpowiedzUsuńzawirowania pogody i mnie rozwalają, zazdraszczam lakierków! :-P
OdpowiedzUsuńO, też się na a-englandy skusiłaś ;>
OdpowiedzUsuńMam ten krem Isana, ale nie mogę znieść jego zapachu, niestety...
OdpowiedzUsuńIle lakierów :)
OdpowiedzUsuńale lakierstwa... O.o same cuda!
OdpowiedzUsuńo jej, ile lakierów:D
OdpowiedzUsuńMac ma fantastyczne opakowania: proste do granic ascezy. Lubię takie.
OdpowiedzUsuńWinszuję zakupów.
I zużyć. Już się na innych blogach połapałam, że należy, choć ni cholery nie pojmuję dlaczego. Ja bym chciała, żeby moje kosmetyki, ciuchy i piwo starczały na zawsze. :)))
Niezniszczalne ciuchy to byłoby COŚ :) A kosmetyki lubię zmieniać, więc lubię i zużywać :)
UsuńHej,może chcesz się pozbyć lakierów KleanColor? :)
OdpowiedzUsuńNie chcę, ja w ogóle nie umiem pozbywać się lakierów. Może kiedyś mi się odmieni, wtedy na pewno ogłoszę to na blogu :)
Usuń