Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"

czwartek, 29 sierpnia 2013

Tony Moly 7-Fruit Princess Gloss #6 Cherry

Rok temu - jak ten czas leci... cytując Grabaża: odkrywam w sobie nieśmiałą świadomość, że życie mi coraz prędzej ucieka... Ale nieważne, zatem rok temu miałam ostrą fazę na azjatyckie zakupy (kto nie czytał, a ma ochotę, niech klika). Jednym z nabytków był błyszczyk do ust w uroczym opakowaniu - kto by się nie skusił? Wisienka przyleciała z Korei Południowej od bello-girl. Aktualną aukcję można obejrzeć pod tym linkiem. Cena się nie zmieniła i wciąż wynosi 9,39 USD, wtedy zapłaciłam niecałe 33 PLN. Księżniczkowych błyszczyków jest siedem, każdy ma inne opakowanie, ale to spodobało mi się najbardziej. Kolor też miał znaczenie, choć drugorzędne :-)


Opakowanie jest tyciuteńkie, mieści 7 g produktu. Główkę się odkręca i nie jest to jakieś superszczelne zamknięcie, błyszczyk najlepiej przechowywać w pozycji stojącej - zdarzyło mu się czasem lekko wylać. Ogonek wypada, ale można go łatwo wcisnąć z powrotem :-)


Aplikator to gąbeczka na tyciuteńkim patyczku. Sorry za te zdrobnienia, ale ten błyszczyk naprawdę jest malutki i zdrobnionka same się cisną na usta. Jak dla mnie patyczek jest trochę za krótki i przy malowaniu muszę się starać, żeby nie dotknął ust. Malutka gąbeczka wymaga (przynajmniej u mnie, wielkoustej) kilkukrotnego pobrania kosmetyku.


Kolor. Nie umiem opisywać detali odcienia, więc no wiecie - różowy :-) ale nienachalny - miałam okazję widzieć na żywo wersję nr 1 (truskawkę) i ten jest znacznie spokojniejszy i bardziej przejrzysty. Błyszczyk pachnie ładnie, słodko i niezbyt mocno. Nie jest bardzo gęsty, nakłada się świetnie. Nie skleja ust, w ogóle jest mało klejący. Trwałość - nie mierzyłam, pewnie standardowo niedługa. Nałogowo piję wodę, więc nie zastanawiam się nad trwałością makijażu ust.


Czas pokazać efekt - błyszczyk robi mi po prostu ładniejsze usta z efektem "wet look". 

 przed

po

Jeśli ktoś się nad tymi błyszczykami zastanawia, to ja polecam szósteczkę. Wady ma do zaakceptowania - krótki aplikator i lekko nieszczelne opakowanie (a może to ja za słabo zakręcam). Poza tym same zalety - tzn. jeśli zależy wam na naturalnym nabłyszczeniu. No i +100 pkt za uroczy design :-)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Models Own - Mixed Up


Dotychczas uważałam, że pomalowanie wzorników lakierami jest mi niepotrzebne. Z powodu bohatera dzisiejszej notki zmieniłam zdanie i możliwe, że jednak to zrobię...Modelkę Mixed Up mam od paru lat i myślałam, że to drobinki holo w czarnej bazie. No bo w butelce tak wygląda, no nie?



 Dlatego nałożyłam go na czarny Black Magic (również od Models Own). Dwa powyższe zdjęcia są zrobione w sztucznym świetle i pokazują lakier bez topcoatu. Widać nieładne nierówności...



Tu już w świetle dziennym i z warstwą Seche Vite, ale top spełnił swoje zadanie wysuszające, po czym został pochłonięty przez brokat i nadal nie jest gładko.


Ano właśnie, Mixed Up to mieszanka dwóch rodzajów brokatu - czarnego i hologramowego w nie do końca bezbarwnej bazie, raczej brudnoniebieskawej. Powyżej na Białej Fabryce od Colour Alike (+topcoat). Trochę brzydal z tej Modelki...




...ale coś mnie jednak w niej pociąga. W ostatniej jak dotąd próbie użyłam żelkowego Block Orange z firmy Barry M i ta wersja podoba mi się najbardziej. Nałożyłam najpierw zwykły top, a potem Seche Vite i jest gładko. Niby niezbyt ładnie, ale ciągle spoglądam na swoje paznokcie :-)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Candy Lacquer - Witches' Brew

Na mojej niezawodnej srebrnej bazie pod brokaty miał wczoraj wylądować tegoroczny Halloweenowy China Glaze. Ale skubaniec nie chciał się odkręcić pomimo moich usilnych starań, a że sreberko było już nałożone i musiałam uważać na paznokcie, Chinka walkę wygrała. Sięgnęłam więc impulsywnie po nietknięty dotąd przeze mnie Witches' Brew (skądinąd też Halloweenowy) i to była dobra decyzja! Drobniutki matowy glitter w kilku kolorach (fiolet, czerń, pomarańcza) nakłada się bez trudu, a natężenie brokatu można łatwo stopniować - od niewielu kropek po całkowite zagęszczenie. U mnie coś pośredniego, bo chciałam, by widoczny był lakier bazowy.
Na wszystkich zdjęciach Butter London Diamond Geezer + Candy Lacquer Witches' Brew + zwykły topcoat + Seche Vite. Nienajlepsze światło dzienne, dziś niebo zachmurzone, lato się kończy...









sobota, 17 sierpnia 2013

50 przypadkowych faktów na mój temat

Jak za chwilę się dowiecie, lubię morze :)

Spodobał mi się ten tag oraz fakt, że nikt nikogo nie taguje, każdy (no, prawie każdy) chętnie leci z własnymi opowieściami. No to lecę i ja:

1. Przed laty na koncercie Pidżamy Porno w Proximie podszedł do mnie jakiś chłopak, spytał czy może mnie pocałować i nie czekając na odpowiedź przeszedł do czynu. Miałam potem długo zajady, chyba na tle nerwowym :)

2. W dzieciństwie chodziłam do szkoły muzycznej i grałam na pianinie. Niestety umiejętność nieużywana zanikła :-(

3. Mój najczęściej powtarzający się sen to ten, w którym szukam toalety :D. We śnie przeważnie ją znajduję, ale zawsze jest coś nie tak - np. drzwi się nie zamykają lub na podłodze jest pełno wody.

4. Pierwszy raz w życiu upiłam się za pomocą Cin Cin czekoladowego. Idiotyczny wybór :-D

5. Nie zasnę bez szklanki wody obok łóżka. W nocy się budzę i zazwyczaj muszę sobie łyknąć.

6. Jeśli w sklepie/restauracji obsługa pozostawia wiele do życzenia, nie wracam tam więcej - wykasowuję dane miejsce z mojej zakupowej mapy.

7. W dzieciństwie myślałam, że obstrukcja to biegunka i ciągle mam kłopot z tym słowem. Muszę sobie w myśli przetłumaczyć - “myślałaś zawsze, że to biegunka, a jest odwrotnie, czyli to zaparcie”.

8. W wieku ok. 17 lat obejrzałam film ”Nosferatu wampir” (z Klausem Kinskim) i najwyraźniej wywarł on na mnie spore wrażenie, bo tej samej nocy chodziłam we śnie jedyny raz w życiu (lub jedyny, o którym wiem).

9. Na czole mam małą bliznę - powstała, gdy zemdlałam w amsterdamskim coffee shopie :-). Zrobiło mi się słabo, bo było tam straszliwie gorąco i duszno i bardzo chciałam wyjść, a moja przyjaciółka bardzo chciała zostać - więc kiedy w końcu wstałyśmy i udałyśmy się w stronę wyjścia, efektownie zaliczyłam glebę…na późniejszych zdjęciach z tej wycieczki mam plaster na czole.

10. Przez długi czas wierzyłam w powiązanie, że kiedy wyjeżdżam do Krakowa, umiera jakaś znana osoba. (Kurt Cobain. Księżna Diana. Marlon Brando itd.). Później mi przeszło i przestałam sprawdzać.

11. Zawsze chciałam iść do kina na Noc Reklamożerców, ale jak dotąd nie wyszło.

12. Mam niesamowity talent do wyłapywania literówek w tekście - czasem tylko spojrzę i od razu je widzę. Bardzo niewygodny dar - raczej klątwa, chyba że pracuje się w korekcie.

13. Uwielbiam oglądać pokazy sztucznych ogni.

14. Lubię patrzeć na morze i słuchać jak szumi.

15. Prokrastynatka ze mnie, w dodatku z doskonałą pamięcią - bardzo męczące dla psychiki. Przez całe miesiące/czasem lata wiem, że powinnam coś zrobić, a tego nie robię.

16. Nie lubię cebuli i usuwam ją z przepisów, a z podanych mi dań wydłubuję, jeśli jest to możliwe.

17. W tegoroczny dzień urodzin wrzuciłam na Facebooka ekartkę z napisem “You’re officially too old for rock concerts” po czym tak wyszło, że 2013 jest dla mnie bardzo koncertowy - pierwszy dzień Impact Festivalu, Portishead, Kult, Czesław Śpiewa, a przede mną jeszcze (co najmniej) Sinead O’Connor i Nick Cave <3

18. Jestem okropna bałaganiarą i nie umiem nad tym zapanować. Zwykłam myśleć, że powinna do mnie raz na tydzień przychodzić opieka społeczna na kontrolę. Za to jak już sprzątam, to bardzo dokładnie.

19. Mam starszego brata, który z kolei jest strasznym pedantem i w mieszkaniu ma idealnie czysto.

20. Mój najlepszy zakup ostatnich dni to Turbie Twist, czyli (w dużym uproszczeniu) ręcznik do włosów - miłość od pierwszego użycia <3

21. Kiedyś miałam chomika, rybki i dwa psy. Teraz nic, nie licząc moli odzieżowych i (sporadycznie) muszek owocówek ;)

22. Urodziłam się równiutko 500 lat po Mikołaju Koperniku.

23. Od marca 2013 schudłam ok. 10 kg (yay!)

24. Paliłam papierosy, ale rzuciłam.

25. Uwielbiam umiarkowane temperatury, w czasie upałów jest mi za gorąco, a zimą za zimno.

26. Bardzo lubię deszcz, szum deszczu, nawet moknięcie w deszczu :)

27. Mam słabość do zamków (w sensie budowli).

28. Oraz do historycznych kręgów z kamieni o tajemniczym znaczeniu.

29. Biorąc pod uwagę cztery poprzednie punkty, powinnam zamieszkać w Irlandii :)

30. Nigdy nie jadłam śledzi (zapach mnie odrzucał).

31. Ani niczego w galarecie. Nawet ryby w Wigilię, stanowczo odmawiałam choćby spróbowania.

32. Nie mam wanny :-(

33. Nie mam też balkonu. Nie przeszkadza mi to, chociaż pewnie wygodniej byłoby robić blogowe zdjęcia.

34. Odliczam dni pozostałe do urlopu (ułatwia mi to widget “Days left”) - jeszcze tylko 19 i witaj Chorwacjo!

35. Skoro o widgetach mowa, to bardzo wzbraniałam  się przed smartfonami, aż w końcu uległam i zostałam właścicielką HTC Desire X. Teraz go uwielbiam!

36. Byłam na pierwszych trzech edycjach OFF Festivalu.

37. Wegetarianką stałam się na studiach, to była b. spontaniczna decyzja.

38. W marcu tego roku przeszłam na weganizm i jest mi z tym genialnie. Problem pojawia się na zorganizowanych uroczystościach lub w tzw. normalnych restauracjach.

39. Nie lubię węży…

40. Kocham za to delfiny. Może z powodu uwielbianej w dzieciństwie francuskiej kreskówki “Biały delfin Um” :-)

41. Nie lubię piwa, jest dla mnie za gorzkie i  wypiłam go w życiu bardzo mało.

42. Bardzo smakuje mi za to cydr, coraz łatwiejszy do kupienia w Polsce. Najnowsze odkrycie to estoński Kiss Cider, mój ulubiony to jagoda-malina. Polecam!

43. Kiedyś nie cierpiałam zespołu Myslovitz, drwiłam wręcz z mego brata, który przyznał, że podobają mu się ich piosenki. Potem nagle - kiedy w radiu często leciał utwór “Chciałbym umrzeć z miłości” - odmieniło mi się o 180 stopni, muzykę i wokal pokochałam. Chociaż jeśli o Rojka chodzi, to płytą naj-naj jest “Uwaga! Jedzie tramwaj” czyli Lenny Valentino.

44. Najchętniej chodzę w dżinsach i T-shircie.

45. Uwielbiam owsiankę na śniadanie do tego stopnia, że podczas wyjazdu, gdy jej sporządzenie jest niemożliwe, jest mi smutno i bardzo mi jej brakuje ;-)

46. W dzieciństwie bardzo lubiłam religię i chodziłam na rozmaite zajęcia organizowane przez księży i zakonnice. Grałam nawet w jakiejś "sztuce" rolę Jezusa - do dziś pamiętam, jak dłonią uciszyłam wzburzone morze :-D

47. Nie wiem, ile mam lakierów do paznokci. Jak w końcu uda mi się kupić Helmera, wtedy policzę. Teraz większość z nich stoi na regałach z książkami, a pozostałe w najrozmaitszych miejscach. Wspomniałam już, że jestem bałaganiarą? A tak, w punkcie nr 18...

48. “Mój” portal internetowy, na którym czytam wiadomości, sprawdzam pogodę, zaglądam na forum itp. to gazeta.pl.

49. Nie lubię takich obrotowych drzwi wejściowych , jakich pełno teraz w centrach handlowych. Wejść wejdę, ale bardzo niechętnie.

50. Całkiem niedawno zjadłam pierwszy raz w życiu mango. Jest przepyszne! Również wkrojone do owsianki :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Zoya - Destiny

No dobra, wychodzi na to, że Zoykowe Pixie Dust to moje ulubione piaski (słaaaabo dla portfela...) - mam już cztery, a wkrótce zamawiam kolejny, z jesiennej kolekcji :). Dziś koral Destiny. Gdy do mnie przyleciał z eBaya i rozpakowałam paczuszkę, poczułam się trochę rozczarowana odcieniem. Chyba chciałam coś bardziej czerwonego i ciut przygaszonego...ale jakościowo bardzo mi odpowiada, łatwo się maluje i szybko wysycha. Dałam trzy warstwy, ale na przyszłość spokojnie wystarczą dwie nieco grubsze. W rzeczywistości jest na mnie nieco bardziej pomarańczowy. Zdjęcia w świetle dziennym.




piątek, 2 sierpnia 2013

Lipcowe zużycia/zakupy

Gdybym się bardziej zawzięła, z denkowaniem poszłoby mi jeszcze lepiej - ale i tak jestem całkiem zadowolona. Starałam się sumiennie wykańczać napoczęte kosmetyki (niektóre kupione dawno, dawno temu) i oto efekty:


- żel pod prysznic Original Source Spearmint - na upały doskonały :)
- żel pod prysznic Korres rum & jałowiec - cudowny zapach!; jak będę miała okazję, kupię ponownie.
- żel pod prysznic Alverde oliwkowo-aloesowy - żele z tej firmy darzę wielką sympatią (dodatkowe punkty za utrudnioną dostępność :D), ale tego nie lubiłam z powodu nikłego zapachu, poza tym oczywiście OK.
- Activblock Sensitive roll-on pod pachy - i jak zwykle to samo, tak było wcześniej z Etiaxilem i Driclorem: kupuję (no, ten akurat dostałam) i używam sporadycznie nie mogąc znieść swędzenia (chociaż Activblock był pod tym względem i tak najlepszy). Dlatego prawie całe opakowanie przeterminowało się i idzie do kosza. Chyba kupię jeszcze jeden zamiennik, a potem dam sobie spokój z kupowaniem antyperspirantów :)
Eris Pharmaceris M Foliacti krem zapobiegający rozstępom - mam tu i tam parę rozstępów, ale nauczyłam się z nimi żyć :). Niestety nie mam też cierpliwości do miejscowego smarowania fragmentów skóry, dlatego ten krem zużyłam po prostu jako balsam do całego ciała. Całkiem przyjemny, ale nie na tyle, by go znów kupować.


- Facelle płyn do mycia wersja Sensitive - ukochany wielofunkcyjny kosmetyk, zamierzam jeszcze długo kupować kolejne opakowania :)
- Babydream Pflegebad czyli równie wielofunkcyjny płyn do kąpieli; na pewno jeszcze kupię.
- Barwa szampon piwny - do cotygodniowego mocniejszego oczyszczania włosów. Wady dwie - trochę rzadki i jak widać, naklejka nie wytrzymuje przebywania pod prysznicem. Poza tym same zalety - tani, skuteczny i ładnie pachnie. Zapach przypomina mi czasy dzieciństwa, kiedy w sklepach było parę szamponów na krzyż (Zielone Jabłuszko, Familijny, Jajeczny, Piwny właśnie i chyba Pokrzywowy :)). Wypróbuję inne wersje.
- Matrix Biolage Cooling Mint - odżywka do włosów stosowana tylko w czasie upałów, więc miałam ją parę ładnych lat. Więcej nie kupię, ale sprawdzała się doskonale - ułatwiała rozczesywanie włosów i co najważniejsze, naprawdę chłodziła skórę głowy (efekt chwilowy, ale bardzo odświeżający).
- Babydream Kopf-bis-Fuß Waschgel - czyli mój żel do mycia dłoni, polecam. Chwilowo nie kupię, bo przerzucam się na mydła w kostce.
- Alterra olejek antycellulitowy pomarańcza/brzoza - najcudowniej pachnący olejek Alterry, używałam do olejowania włosów i czasem do ciała. Dobrze, że znowu można go bez trudu kupić!
- Alterra olejek migdały & papaja - a tego z kolei więcej nie kupię, zapach kojarzy mi się ze skwaśniałym szampanem...


- Lush Cupcake Fresh Face Mask - pisałam o niej tu. Można wypróbować, ale można też sobie spokojnie darować :)
- Vichy Aqualia Thermal - miniaturka nawilżającego kremu do twarzy. Całkiem przyjemny.
- a to dziwne "coś" to pozostałość po mydle glicerynowym z luffą firmy Organique. Dostałam w prezencie, więc nie wiem ile kosztuje, ale pewnie niemało (jak na peelingujące mydło). Cóż...z zalet na pewno piękny mocny zapach (moja wersja to pomarańcza z chili). I z tej luffy całkiem mocny drapak jest. Główna wada - z początku mydełko wygląda pięknie, a w miarę zużywania na umywalce leży dziwnie wyglądający przedmiot (wyobraźcie sobie to co na zdjęciu, ale namoczone i z resztkami pomarańczowego mydła). Poza tym tragicznie szybko się skończyło - używałam tylko do mycia dłoni i nie wiem, czy trwało to paręnaście dni czy może nawet krócej. Do peelingowania ciała byłoby pewnie raptem na parę razy.

No i to tyle. W sumie całkiem nieźle :)
Zakupy dość skromne - i żadnego lakieru! Ale spokojnie, w sierpniu się poprawię :D


- Babydream für Mama olejek dla pielęgnacji ciała - w nowym opakowaniu. Uwielbiam ten zapach :). Używam do olejowania włosów i czasem zamiast balsamu do ciała. Boski! Dlatego korzystając z promocyjnej ceny wzięłam od razu dwie butelki.
- Babydream krem przeciwsłoneczny SPF 50+ - chciałam jakiś tani filtr do nakładania przed bieganiem. Do normalnego użytkowania u mnie by się nie sprawdzał - zbyt obciążający.
- Collistar multiaktywny dezodorant z mleczkiem owsianym - zielona kulka Vichy przestała działać, więc szukam zamiennika. Może ten będzie dobry?


I moja mydlana faza - moja mama chciała, żebym jej kupiła kostkę do mycia twarzy. Dotychczas zaopatrywałam ją w kostki apteczne, teraz na fali zainteresowania produktami bardziej naturalnymi wyszukałam dla niej Mydło Jogurtowe z Lawendowej Farmy. Czy mogłam nie wziąć nic dla siebie? Hmmmm...prędzej czy później i tak bym coś kupiła :). Mam więc Oliwkowe Shea, Sielskie Anielskie, Cytrusowy Sorbet, Żywokostowe, peelingującą Kawę z Cynamonem i Cedrowy Las, którego nie ma na zdjęciu, bo od razu porwałam go pod prysznic.Mini Żółty Sandał to gratis - lubię gratisy :). Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne - mydła pachną przepięknie! Może ograniczę kupowanie żeli - zmniejszę trochę produkcję plastikowych śmieci :)
- jak mydlana faza, to mydlana faza! W Rossmannie była promocja na mydła Alterry (chociaż normalnie też są niedrogie, szczególnie w porównaniu z LF) - złapałam więc różane, lawendowe, oliwkowe, konwaliowe i pomarańczowe. 
Miłego weekendu :-*