źródło zdjęcia: http://www.keepcalm-o-matic.co.uk/p/keep-calm-and-move-your-ass-14/
1. Znowu dużo czytam, z czego niesamowicie się cieszę. Większość powieści, po które sięgam, nie jest szczególnie ambitna, ale mi z tym dobrze. Ostatnio przeczytałam m.in. wszystkie (przetłumaczone dotychczas na polski) części cyklu o Sookie Stackhouse - od "Martwego aż do zmroku" po "Martwego wroga". Obecnie wciągnęła mnie "Wyspa" Victorii Hislop; czyta mi się wyjątkowo przyjemnie, gdyż we wrześniu zeszłego roku miałam okazję zwiedzić opisywaną przez autorkę wysepkę Spinalonga u wybrzeży Krety. Poza tym udało mi się wreszcie przeczytać od początku do końca książkę w języku angielskim - "Getting Over Mr. Right" Chrissie Manby - zabawna opowieść o wszystkim, czego nie powinna robić dziewczyna po tym, jak chłopak z nią zerwie. Wiem, że lektura łatwiuteńka (chociaż oczywiście i tak nie rozumiałam wszystkiego), ale to mój mały sukces.
2. Gram zapamiętale w "Temple Run 2", z czego dumna nie jestem, ale to tak wciąga! Po przejściowym uzależnieniu od Angry Birds dałam się wciągnąć w szaleńczą ucieczkę ze świątyni; pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ta faza minie jak wiele innych.
3. Jestem po pierwszej wizycie u pani dietetyk - ostatnio bardzo obrosłam tłuszczem i paskudnie się z tym czuję; mam szczerą nadzieję, że uda mi się jeszcze założyć dwie pary Levisów , w które wchodziłam bez problemu ok. dwóch lat temu. Doskonale wiem, że źle się odżywiam, a nie mam czasu na samodzielne opracowywanie diety - dlatego oddałam się w ręce specjalistki. Przy okazji zapragnęłam przejść z wegetarianizmu na weganizm, druga wizyta u p. dietetyk odbędzie się więc dopiero po tym, jak zrobię zalecone przez nią badania.
4. Co oczywiste, wraz ze zmianą złych nawyków żywieniowych powinnam nabrać dobrych nawyków związanych z aktywnością fizyczną. Od bardzo dawna niestety wszystkie formy ruchu zostały przeze mnie zaniechane (nie licząc pieszego zwiedzania w czasie urlopów i 20-minutowej pieszej trasy dom-praca) i czuję, że to ostatni dzwonek dla mnie, żeby ruszyć tyłek i coś zmienić. Nabrałam straszliwej ochoty na bieganie (ciekawe, czy to podprogowe działanie Temple Run :D) i czekając na odwilż kompletuję ciuchy. Tak, wiem, że właściwie na początek podobno wystarcza para butów do biegania - ale ja nie miałam żadnych sportowych rzeczy. Poza tym mam nadzieję, że pieniądze wydane na ubiór (nie takie znowu duże) również zmobilizują mnie do systematyczności!
Na dobry początek zgodnie z sugestią pani dietetyk zamiast windy w moim bloku wybieram schody. A dziś zaliczyłam pierwszy długi spacer moją przyszłą trasą biegową - ok. 5 km.
Trzymajcie kciuki za dwa ostatnie punkty!
Bardzo mocno trzymam kciuki. Warto zadbać o ciało, nie tylko kosmetycznie. To bardzo poprawia samopoczucie.
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
Usuńpoprawa samopoczucia to coś, czego mi trzeba.
Punkt 1 i połowę 2 (jestem uzależniona od AB) podzielam. Reszta wg upodobań, co kto lubi. Ale życzę powodzenia w walce z tłuszczykiem! Ja właśnie przegrałam kolejną :-|
OdpowiedzUsuńzniechęciłam się do Angry Birds po tym, jak bez powodzenia próbowałam zaliczyć wszystko na 3 gwiazdki. Ale pewnie do tego wrócę kiedyś :)
Usuńtrzymam kciuki za to bieganie i pomyślne zakończenie walki ze zbędnymi kg, a kysz :]
OdpowiedzUsuńdzięki wielkie! Twój drugi blog był dla mnie jednym z motywujących kopów :)
Usuńwspieram w bieganiu i cieszę się, że jest nas coraz więcej :)
OdpowiedzUsuńJuż bym chciała, żeby śnieg zniknął!
Usuń