Powinnam właśnie myć włosy lub malować paznokcie, ale mi się nie chce. Zamiast tego piję czerwone wino, żeby się znieczulić po ciężkim dniu i piszę te słowa. Dzisiejszy wpis będzie dość zwięzły z dwóch powodów - nie wiem, na jak długo starczy mi trzeźwości umysłu; oraz zużycia stycznia skromniutkie, a zakupy - ascetyczne jak nie moje :).
Zużycia zatem:
- Nivea żel pod prysznic Powerfruit Refresh - męczyłam się z powodu zapachu, kojarzył mi się z proszkiem do prania. Nigdy więcej.
- Eucerin olejek pod prysznic - lubię mieć zawsze jakiś produkt tego typu, żeby móc nie używać po nim balsamu do ciała. Faworyta w tej kategorii już mam - migdałowy L'Occitane, ale cenę ma przerażającą i wciąż szukam tańszych opcji. Eucerin był niezły, ale i zapachem, i siłą pienienia nie był w stanie dorównać ideałowi.
- Isana odżywka wygładzająca do włosów z olejkiem babassu - najsłynniejsza z Isanowskich odżywek; lubiłam ją, ale nie ma to najmniejszego znaczenia, gdyż jak wiecie jest już nie do kupienia.
- Chilly Intima żel do higieny intymnej Fresh - chłodzący z powodu zawartości mentolu, przez co daje fantastyczne uczucie odświeżenia. Muszę jednak przyznać, że wolę go używać latem.
- Iwostin Purritin żel do mycia twarzy - łącznie zużyłam 600 ml, więc nieco już mi się znudził. Fajny był, ale producent zmienił formułę, więc raczej już nie do zdobycia.
- NailTek Intensive Therapy II kuracja do miękkich, rozdwajających się paznokci - wykończyłam nareszcie resztki z dna; ponieważ nie stosowałam systematycznie jak producent przykazał, nie zauważyłam pozytywnych efektów.
- Avene Triacneal - to moja druga tubka i ostatnia. Nie mam nic do zarzucenia jego właściwościom złuszczającym, natomiast konsystencja nie przypadła mi do gustu - nie mam odczucia, że się wchłania - raczej dziwnie zastyga na twarzy i nie czułam się z tym komfortowo. Nie wrócę do niego.
- Isis Pharma Glyco-A - a do tego z kolei chętnie powrócę, jeśli uda mi się go kupić - nie szukałam go ostatnio, ale trafiam wciąż na pogłoski o wycofaniu; 12% stężenie kwasu glikolowego robiło co miało robić, z dotychczas stosowanych przeze mnie kremów z kwasami jedynie przy tym odczuwałam szczypanie i pieczenie skóry.
Więcej nie udało mi się zużyć, gdyż wciąż nie kontroluję paskudnego zwyczaju porzucania resztek kosmetyku na korzyść nowiutkiego następcy - może w lutym się za to zabiorę...
Na koniec z dumą prezentuję moje zakupy, może nie minimalistyczne ale skromne:
- 3 jednolitrowe butelki bezacetonowego zmywacza do paznokci - litr o zapachu pomarańczy, litr migdała i litr mango. Lubię kupować zmywacz raz a dobrze, na jakiś czas mi to wystarczy :).