Androgynie to lakier z ubiegłorocznej kolekcji świątecznej Orly, w końcu doczekał się debiutu na moich paznokciach. W żelkowej czarnej bazie pływa mnóstwo drobnego brokatu i trochę większych sześciokątów - te większe lubią zostać w butelce lub na pędzelku; jak już udało mi się umieścić ich całkiem sporo na etapie drugiej warstwy, to przy warstwie trzeciej czarna baza je znów zatopiła sprawiając, że są mniej widoczne niż bym chciała. Ale i tak jest śliczny, a malowało się super wygodnie :)
Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"
O, cholerka. On faktycznie piękny jest.
OdpowiedzUsuńFajny=)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny... i pomyśleć, że nie mam żadnego lakieru tej firmy- muszę to koniecznie zmienić:)
OdpowiedzUsuńkoniecznie, nie rozczarujesz się :)
Usuńładny, szkoda ,że brokat nie jest bardziej widoczny :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam taki efekt, piękny! Pozdrawiam, Blogging Novi.
OdpowiedzUsuńNo muszę wreszcie go wyciągnąć z helmera, bo ciągle jestem ciekawa jak na paznokciach na żywo wygląda, ale ciągle coś innego mnie kusi ;)
OdpowiedzUsuń