Bez wstępów przechodzę do tematu, bo zdjęć do opisania sporo. Zdenkowaniu uległy następujące kosmetyki:
- SO' BIO etic żel pod prysznic Madagaskar - Ylang Ylang Monoi-Tiare - dobry skład i godna polecenia firma + spodobał mi się kształt opakowania; zapach dla mnie za słaby, lubię pod prysznicem mocne klimaty typu Lush czy The Body Shop.
- Korres żel pod prysznic mango - świetny! Wprawdzie wolałam wersję rum/jałowiec ze względu na bardziej nietypowy zapach, ale ten też lubiłam. Jeśli będę w Grecji - kupię kolejne żele tej firmy.
- The Body Shop żel pod prysznic Spiced Pumpkin - kupiony 15 miesięcy temu, oszczędnie dawkowałam sobie przyjemność stosowania :-) przepyszny intensywny zapach, będę tęsknić.
- Lush żel pod prysznic Snow Fairy - jego też będzie mi brakować, zapach gumy balonowej był wręcz uzależniający. Może kiedyś uda mi się znów kupić (pojawia się tylko w grudniu, no i jak dotąd brak sklepu w Polsce).
- Alterra mydło konwaliowe - tymczasowo porzuciłam żele do mycia dłoni na rzecz kostek mydła. Pierwsze spotkanie z mydłem Alterra uważam za udane. Zapach może trochę nienaturalny, ale przypominał konwalię. Kostka nie rozmięka i jest tania. Obecnie w użyciu mam mydło pomarańczowe i zapachowo bardziej mi pasuje.
- The Body Shop słynna bananowa odżywka do włosów - słynna zwłaszcza ze swojego zapachu. Nie umiem niestety rozpoznawać, co służy najlepiej moim włosom, ale ten produkt był OK.
- L'Occitane miniatura szamponu z 5 olejkami - fajny, ale minęła mi już faza na tę firmę i szkoda mi kasy. Chociaż zapachy wszystkich kosmetyków są super.
- Alaffia Coconut & Shea odżywka do włosów - kupiona na iHerbie, dla mnie bomba! W parę minut robiła mi mięciutkie włosy i tak pięknie pachniała...miałam ją zrecenzować, ale w końcu nie wyszło. Do zapamiętania: przy kolejnych iHerbowych zakupach wrócić do tej firmy!
- Farmona Jantar wcierka do włosów - moja druga butelka, pierwszą używałam zbyt niesystematycznie by cokolwiek powiedzieć o działaniu. Teraz stosuję częściej - może nie codziennie, ale parę razy w tygodniu na pewno. Niestety oczekiwanych babyhair brak :-(
- Lush Mask of Magnaminty - najlepsza oczyszczająca maseczka, jaką znam. Miałam przyjemność zużyć kilka opakowań i to jest ostatnie - rezygnuję z kolejnych, bo nie jest wegańska.
- Luvos maseczka nawilżająca z olejkiem migdałowym - połowa opakowania, które składa się z dwóch saszetek. Tania, to wzięłam, chociaż preferuję maseczki w tubkach. Bez szału niestety.
- Kiko tusz do rzęs Super Colour fioletowy - otwarty dawno temu, więc najwyższy czas wyrzucić. Odradzam. Efekt mizerny, za to jak tusz zawędrował do oczu (a wędrował często), pieczenie i łzawienie miałam gwarantowane.
- Apivita serum do twarzy z borówką czernicą i witaminą C - boskie! Też miałam dokładniej opisać i nie starczyło zapału. Uzależniający zapach, świetna konsystencja (powiedzmy, że podobna do mleka, z wyglądu też). Działanie - mam nadzieję, że długofalowe. Skóra nie zaczęła nagle bić blaskiem, ale była zadowolona. Po nałożeniu tego serum nie musiałam już nakładać kremu (chociaż i tak to robiłam). W Grecji (może już w przyszłym roku?) od razu pobiegnę do apteki z tymi kosmetykami (mam ochotę dla odmiany na serum nawilżające)
- Bioderma Sebium płyn micelarny - często czytam dość umiarkowane opinie o tym produkcie, fakt że nie dorównuje wersji Sensibio, ale byłam zadowolona. Zmywał makijaż i tego oczekiwałam. Nie kupię więcej, bo wolę mieć ten sam płyn do oczu i twarzy - a tego nie stosowałam na powieki.
- L'biotica Biovax maseczka do włosów ciemnych - nie zauważyłam działania, może gdybym zużyła kilka opakowań...ale i tak już nie kupię, bo zawiera miód.
- Babydream für Mama olejek dla pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży - chyba częściej używałam do całego ciała niż do olejowania włosów. Uwielbiam ten zapach :-)
- Vichy antyperspirant tzw. zielona kulka. Ja mówię "żegnam". Pierwsze parę opakowań było niezwykle skuteczne, kolejne niestety nie. Zmieniłam się albo ja, albo kulka, więcej szans nie będzie. Szukam następcy.
-
Kiss My Face miętowy krem do stóp -
opisywałam go. Cudów nie czyni, ale latem sprawdził się doskonale.
Koniec zużyć. Nie jest źle, starałam się sumiennie wykańczać moje przerażające zbiory :-D
Shopping time:
- Equilibra szampon wzmacniający przeciw wypadaniu włosów
- Barwa szampon żurawinowy
- Facelle płyn do mycia razy dwa, wersja ulubiona - Sensitive
- chusteczki pielęgnacyjne Babydream i miniżel pod prysznic Bath & Body Works Warm Vanilla Sugar - do urlopowej torebki; możecie się zdziwić, że chcę nosić żel, ale nazbyt często w przygodnych toaletach jest bieżąca woda, a mydła brakuje. Tym razem będę na to przygotowana :-)
- Farmina olejek rycynowy - kupiony z myślą o rzęsach, na razie czeka w lodówce aż się zmobilizuję i umyję opakowanie po tuszu. Na skórze głowy pewnie też popróbuję.
- Lierac Sunific Extreme SPF 50+ mleczko do ciała razy dwa - na urlop, w dwa tygodnie spokojnie zużyję (a nawet mi zabraknie, ale nie tylko te dwie flaszki zabieram)
- Dr Muller Panthenol Mleczko 7% - urlopowy balsam do ciała
- Turbie Twist dwupak ręczników z mikrofibry do włosów - nie było dużego wyboru kolorów i musiałam wybrać opcję biały + lila. Nie o kolor wszak tu chodzi, ale o wygodę. Miłość od pierwszego użycia!
- Bioderma Photoderm Bronz SPF 50+ sztuk pięć + Max SPF 50+ sztuk pięć. Tak, wiem, co teraz myślicie: "wariatka!". Mogę jedynie dodać, że trafiłam na wyprzedaż i za każdą tubkę zapłaciłam ok. 18,80 PLN. Po prostu mam teraz duży zapas :-)
Na zakończenie lakierowa orgia :-)
- CND Vinylux Weekly Top Coat + Married To The Mauve (chcę sprawdzić na sobie zapewnienia o tygodniowej trwałości), China Glaze Tongue & Chic, Howl You Doin', Fang-tastic
- Zoya Julieanne, P2 Strict, Hits Hera, Apolo, Dionisio (dziękuję Nolu!), L.A.Girl Teal Dimension i Brilliant Blue, NYX Dark Glitter (dziękuję Chanelastic!)
- Manglaze ILF, Fatty's Got More Blood i Matte Is Murder (dziękuję MarioAntonino!)